Pociągiem z Kudowy ... donikąd
Nareszcie otwarto linię kolejową Kłodzko - Kudowa Zdrój, która przez ostatni rok była modernizowana. Odnowione dworce w Polanicy, Dusznikach i Kudowie, nowoczesne torowisko - tyle lat na to czekaliśmy. Rozradowany zaglądam w nowy rozkład jazdy pociągów, który jest już dostępny i… przecieram oczy ze zdumienia! Z Kudowy będziemy mogli dojechać czterema pociągami do … Kłodzka Głównego. Co?! Zerkam jeszcze raz… faktycznie, tylko cztery połączenia i wszystkie kończą swój bieg w Kłodzku. I w tym momencie ogarnia mnie wielkie rozczarowanie i złość. Myślałem, że czasy układania rozkładu jazdy „pod przewoźnika” dawno już minęły i dziś liczy się pasażer. Nic z tego. Gdzie połączenia z Wrocławiem? Poznaniem? Warszawą? Gdynią? Pytam zaprzyjaźnionych kolejarzy. - „ Jeśli chodzi o tabor spalinowy, to Koleje Dolnośląskie dysponują tylko małymi szynobusami, które nie są przystosowane do długich tras.”. O zgrozo! Dlaczego my Polacy nie potrafimy wyciągać wniosków? Przecież od lat wiadomo, że na tej linii rację bytu mają tylko pociągi dalekobieżne, docierające do uzdrowisk z głębi kraju. To właśnie turyści i kuracjusze jadący zazwyczaj z daleka zawsze stanowili główny potok podróżnych na tej linii. Tymczasem po jej modernizacji, za (bagatela!) 65 000 000 pln dostajemy cztery małe szynobusiki w kiepskich godzinach. I kto wybierze dziś podróż koleją np. z Kudowy do Warszawy, jeśli najpierw musi dotrzeć do Kłodzka, czekać 20 minut na zatłoczony pociąg do Wrocławia, następnie we Wrocławiu kupić nowy bilet, bo Koleje Dolnośląskie nie prowadzą sprzedaży biletów na pociągi IC i znów przesiąść się do pociągu do Warszawy? Większość pojedzie bezpośrednim autobusem. Jaki więc sens miało przekazanie tej linii w użytkowanie spółce Koleje Dolnośląskie, która nie potrafi zrealizować potrzeb podróżnych z naszego regionu? Sięgam pamięcią wstecz do roku 2008. Wtedy pociągi poruszały się na tej trasie z prędkością 20 km/h ze względu na fatalny stan torów, ale mimo to mieliśmy trzy codzienne, bezpośrednie połączenia z Wrocławiem, dwa codzienne z Poznaniem oraz dwa sezonowe z Warszawą i Gdynią, które cieszyły się bardzo dobrą frekwencją. Realizowała je spółka Przewozy Regionalne, która dysponowała odpowiednim taborem, a podróż z Kudowy np. do Wrocławia, choć długa, była o wiele wygodniejsza niż będzie teraz. Kiedy jednak ruch zawieszono,a gdzieś na górze zapadła decyzja o przekazaniu tej trasy po remoncie Kolejom Dolnośląskim, spalinowy tabor nagle gdzieś zniknął. Dziś ulubione tłumaczenie zagadniętych konduktorów KD to krótkie stwierdzenie: „Przecież PR nie mają lokomotyw spalinowych, więc kto ma jeździć jak nie my?”. Dziwne, bo jakoś parę lat temu te lokomotywy były, ba, są nadal, tylko widocznie komuś zależy, żeby nie było ich tutaj. Oczywiście na korzyść szynobusów, które dobre są przecież do obsługi krótkich, podmiejskich tras, a nie prestiżowej linii biegnącej przez najsłynniejsze polskie uzdrowiska. Może więc Urząd Marszałkowski, który jest zleceniodawcą przewozów, wykazałby się inicjatywą i zakupił dla KD tabor przystosowany do pociągów dalekobieżnych, skoro tak bardzo zależy mu, żeby to właśnie ta spółka prowadziła przewozy na tej linii? Albo po prostu zlecił je innej spółce, dużo lepiej do tego przystosowanej, z odpowiednim zapleczem, np. PR lub PKP IC? Myślę, że dużo lepiej służyłoby to pasażerom.
Mam tylko nadzieję, że ten artykuł przeczyta któryś z burmistrzów Polanicy czy Kudowy i zwróci uwagę na ten cały nonsens, przez który zapewne mniej turystów i kuracjuszy odwiedzi nasz region, a co za tym idzie wpływy do budżetów będą mniejsze. Bo przecież dobre połączenia kolejowe to ogromny potencjał, zwłaszcza dla miejscowości uzdrowiskowych, a tych dobrych połączeń od grudnia niestety, nie będzie. Tymczasem mnie czeka kolejny rok podróżowania z Kudowy do Wrocławia autobusem. Dlaczego autobusem? Bo szybciej, sprawniej i wygodniej niż pociągiem. Niestety.