13 Dzień Akordeonu w Kłodzku - 15.03.2014 - opinie uczestników
13 odsłona Dnia Akordeonu w Kłodzku w zamierzeniu miała być odmienna od dwunastu poprzednich. Dotychczas bowiem podziwialiśmy występy muzyków profesjonalnych, specjalistów w swoim fachu oraz uczniów, którzy być może w przyszłości staną się profesjonalistami. Odmienny styl tegorocznej edycji mocno mnie zaintrygował. W końcu poprzednie edycje cieszyły się dużym zainteresowaniem i wysoką frekwencją a dotychczasowa formuła zdawała się być niewyczerpana. Czy jakiekolwiek zmiany są teraz potrzebne?
Jest kilka minut po godz. 17. Światła przygasają, rozmowy cichną. Na scenie pojawia się pani Liliana Stopka, która od 12 lat niestrudzenie organizuje Dni Akordeonu w Kłodzku. Kilka słów wstępu i na scenie pojawiają się pierwsi muzycy. Twarze mi znajome – poznaję Marka Morawskiego, który wiele lat temu uczył mnie w szkole podstawowej muzyki; po-znaję Tomasza Chiniewicza – perkusistę kłodzkiego zespołu Shout. Pozostałe twarze również przewijają mi się w pamięci. W powietrzu wyczuwa się swojs-ką, wręcz rodzinną atmosferę. Rozlegają się pierwsze dźwięki – to wesoły motyw znany dobrze sympatykom I Programu PR, kompozycja skoczna i krótka. Drugi utwór już bardziej stonowany, klimatyczny i hipnotyzujący. Kolejne utwory świetnie wpisują się w luźną formułę wydarzenia – są krótkie, nie męczą. Akordeonowy monopol przełamuje występ „rodzinny” na scenie zasiada ojciec z wielkim akordeonem, obok niego zaś syn ze skrzypcami. W takim wydaniu instrumenty wspaniale ze sobą współgrają, i to na dwóch płaszczyznach: muzycznej i emocjonalnej. Wspaniale jest obserwować jak muzyczne pasje przenoszą się z pokolenia na pokolenie.
Z każdym kolejnym występem amatorzy ustępują miejsca profesjonalistom. Na scenie pojawia się Tomasz Brusiński – wielki talent szlifowany od lat przez panią Lilianę Stopkę. Muzyk z podstawowej szkoły muzycznej I stopnia powędrował od razu do akademii muzycznej z pominięciem średniej szkoły muzycznej II stopnia. Jest to ewenement w skali naszego kraju. Palce z wyjątkową lekkością i precyzją wędrują po klawiaturach akordeonu wydobywając z niego wspaniałe dźwięki.
Nadchodzi najbardziej wyczekiwany przeze mnie moment – na scenie pojawiają się muzycy z Zespołu Akordeonowego z Rudy Śląskiej. Niemal 10 akordeonistów, gdzieś z tyłu za nimi perkusista z basistą, z boku zaś tak bardzo egzotyczny dziś ksylofon. Do tej pory nie słyszałem na żywo tylu akordeonów jednocześnie. Nie zawiodłem się – występ obfitował w wiele muzycznych smaczków i znanych melodii. Dynamikę utworów wspaniale podkreślał ksylofon. Swoim brzmieniem przywiódł mi wspomnienia bajek z mojego dzieciństwa, wykorzystywany był bowiem często w ścieżkach dźwiękowych.
Na zakończenie wieczoru jako główna gwiazda wystąpił zespół Rubens Band. Muzyka country z wykorzystaniem akordeonu to rzadkość, której do tej pory nie było mi dane usłyszeć. Czy muzyka czysto rozrywkowa, wręcz taneczna sprawdzi się na imprezie typu Dzień Akordeonu, podczas której słuchacze siedzą spokojnie w swoich fotelach wsłuchując się w dźwięki muzyki? Z moich obserwacji wynika, że zdania są podzielone. Skoczność i łatwą przystępność tej muzyki docenili najmłodsi, którzy nie do końca pojmują muzykę akordeonową w wydaniu klasycznym. Dla bardziej dojrzałych odbiorców było to interesujące urozmaicenie.
Po przeszło 2 i pół godzinach spotkania z akordeonem impreza dobiegła końca. Podsumowując to wydarzenie warto zauważyć pewną muzyczną prawidłowość naszych czasów. Otacza nas zewsząd muzyka głośna i krzykliwa. Podstawą większości koncertów staje się moc dźwięku, podczas gdy muzyczna estetyka schodzi na dalszy plan. Dzień Akordeonu łamie tę prawidłowość przybliżając słuchaczom instrument, który dla młodszego pokolenia bywa zupełnie abstrakcyjny. Niezmiernie cieszy mnie też fakt, że już od 13 lat pani Liliana Stopka z niesłabnącą energią organizuje kolejne edycje Dni Akordeonu. Pozostaje mi podziękować i życzyć co najmniej kolejnych 13 edycji.
(Krzysztof Witos)
***
Tak, tak to już 13 lat mija, gdy ten instrument z prawdziwą pasją prezentuje pani Liliana Stopka. Największa propagatorka i twórczyni tej imprezy w naszym mieście. Takiego pasjonata tego pięknego i ciężkiego – nie tylko pod względem nauki – instrumentu to „ze świecą szukać”. 13 raz – pech czy fart? Niezaprzeczalnie inny był ten trzynasty raz niż poprzednie koncerty i taki zapewne był cel organizatorów, by akordeon brzmiał w różnych gatunkach muzyki, w biesiadnej, rozrywkowej, niedoścignionej klasyce, w muzyce filmowej, a nawet w bluesie i country. Dobrano wykonawców, koncert podzielono na trzy części i …słuchaliśmy.
Otworzył kwartet amatorów zestrojonych na ten szczególny dzień, panowie, którzy od wielu lat grają z potrzeby duszy dla siebie i bliskich wystąpili w repertuarze lekko, miło brzmiącym, okraszonym radosnym uśmiechem pana Andrzeja Jakubowskiego. Po 20 latach instrument odkurzyli, podobno - bo słychać tego nie było - i paluszki rozruszali panowie Arek Żelazko i Tomasz Łukaszczyk. Kolejni amatorzy - panowie Stanisław i Grzegorz Tarchała, ojciec z synem, akordeon i skrzypce. Do łez wzruszył 5-letni Szymonek grając „Panie Janie”, bez tremy, na instrumencie, który z mozołem wtargał na scenę, a 10-letni Jędrzej zademonstrował elegancję godną przyszłego artysty.
I kolejny, Tomek Brusiński student I roku Akademii Muzycznej we Wrocławiu, z którym p. Liliana Stopka była w stanie w ciągu zaledwie 3 lat zrealizować program podstawowej i sredniej szkoly muzycznej i przygotować go do egzaminu wstępnego na studia, a w czasie wakacji przestawić ucznia z akordeonu klawiszowego na guzikowy. Nasi amatorzy, uczniowie i być może przyszli artyści pokazali swoją klasę, energię i radość z muzykowania i to było sympatyczne.
Nowością w imprezie był występ 10- osobowego zespołu z Rudy Śląskiej istniejącego ponad 60 lat, w którym wychowało się niejedno pokolenie akordeonistów. Grali w górniczych strojach, w czapach pięknie przyozdobionych piórami, znane, lubiane przeboje filmowe, rozrywkowe, o historii których opowiadała prowadząca tę część koncertu pani Joanna Kocyan. Nadmiar informacji momentami oszałamiał, tak jak i werwa dyrygenta zespołu pana Roberta Kiera. Jego akordeon brzmiał, współgrał z pozostałymi, a do tego dźwięki ksylofonu – dobrze słuchało się tej muzyki.
I część trzecia – ta kontrowersyjna. Występ zespołu Rubens Band grającego muzykę country i bluesa, akordeon oczywiście prowadzący przy gitarach i perkusji. Poziom do jakiego przyzwyczaiła nas pani Liliana Stopka, ten zespół trochę nadwyrężył. I trudno powiedzieć czy to z chwilowej niedyspozycji panów z Rubens Band czy wadliwego nagłośnienia, autorskie teksty grupy w większości przytłumiały decybele, a może i taki był zamysł, bo to co docierało do słuchaczy niekoniecznie było górnolotne. Występ na pewno dyskusyjny, mimo ciekawej konferansjerki znanego popularyzatora i znawcy muzyki country pana Korneliusza Pacudy.
Taki był ten XIII Dzień Akordeonu. Cieszyć się należy, że impreza ta z roku na rok zyskuje na popularności, ma już swoją wierną publiczność, są tacy jak na przykład pan Ludwik Maciejewski, który nie opuścił ani jednego koncertu, mało, sam często „odkurza” akordeon i gra.
I o to, myślę w tej imprezie chodzi, pokazać możliwości i magię tego instrumentu w rękach uczniów, amatorów i profesjonalistów w każdym rodzaju muzyki, a co konsekwentnie od lat realizuje pani Liliana Stopka. Z podziwem patrzę na jej wciąż nieustający entuzjazm
i pasję i z zainteresowaniem czekam na kolejny XIV Dzień Akordeonu.
Fanka akordeonu Elżbieta Karkulewska