Wołowina sudecka kulinarną perłą Ziemi Kłodzkiej
Czy wołowina sudecka będzie hitem? – zastanawiali się uczestnicy konferencji i „Pikniku Wołowego” w Polanicy Zdroju. Konferencja miała nie byle jakiego honorowego patrona, czyli Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Tak naprawdę, aby uruchomić na skalę wysokiej opłacalności hodowlę i przerób wołowiny sudeckiej (opartej na rasie simentalskiej, biało-czerwonej) trzeba mnóstwo pieniędzy, mnóstwo czasu i ogrom doświadczenia. Ale w ostatecznym rachunku te wszystkie nakłady powinny się zwrócić i zapewniać hodowcom (i całemu temu poświęconemu przetwórstwu) godziwy zysk. Oprócz „czystego interesu” czyli hodowli, zanotowalibyśmy też i dodatkowe zyski jak choćby nie zakrzewiane łąki, „otwarty krajobraz ...
Czesi też już mają apetyt na „wołowinę sudecką” i na drodze rozwoju tej hodowli są dalej niż my. U nas powstała Grupa Producencka „Wołowina Sudecka”, o której mówił jej przedstawiciel Stanisław Longawa (członek Grupy, a prezesem jest p. Ela Brzostowska z Nowej Wsi). Na dziś zrzesza ona 18 rolników, a w sumie można by się doliczyć wszystkiego ok. 9 tys. szt. bydła na Ziemi Kłodzkiej. To naprawdę niewiele. Dla przemysłowego zakładu przetwórczego to ledwo tydzień roboty i nie ma ani jednej sztuki... Aby myśleć realnie o „perle kulinarnej” na Ziemi Kłodzkiej powinno być ok. 30 - 50 stad a ich ilość w sumie ok. 90 tys. szt. Wtedy opłacałoby się stawiać tu zakłady przetwórcze (rzeźnie, dojrzewalnie, pakowalnie...) . No i jakość mięsa - aby stek wołowy był jednorodny, aby jego smażenie nie wyglądało tak, że jedną stronę należy smażyć 1,5 min, a drugą 2,5 min, czy kolejny już zupełnie w innych proporcjach... Ale jak już będą te stada (na 1 ha można utrzymać 2-3 sztuki) to wówczas trzeba mnóstwo pieniędzy włożyć w wypromowanie wołowiny sudeckiej. Tu chyba nie uda się coś zrobić „małymi kroczkami”, a dzisiejszy stan można porównać tylko do gospodarki „chłopa małorolnego”, zabezpieczającego w mięso swoją rodzinę i najbliższych sąsiadów bez szans na zysk. Pomysł dobry z tą wołowiną, chęci są, poparcie Ministra Rolnictwa też. Przydałoby się poparcie Ministerstwa Ochrony Środowiska, Ministerstwa Infrastruktury ... Oczywiście Wojewody i Marszałka Woj. Dolnośląskiego, bo przecież nasze województwo jest importerem (tak, tak!) żywności, a Ziemia Kłodzka tym bardziej.
Trzymam kciuki za powodzenie inicjatywy odbudowy (bo przecież nie początku) hodowli bydła mięsnego na naszym terenie. Niech Ziemia Kłodzka słynie i z pstrągów i wołowiny, jak już słynie z uzdrowisk.