Wołowina sudecka
- Jaki cel powinniśmy osiągnąć na Ziemi Kłodzkiej w gałęzi gospodarki zwanej rolnictwem i gałęzi przemysłu zwanego przemysłem przetwórczym?
- Najlepiej jak Szwajcarzy czy Austriacy. Zachowując piękno krajobrazu, wzbogacając go jednocześnie pracą ludzką.
- Czy jesteśmy w stanie wykorzystać nasz krajobraz i go wzbogacać?
- Tu wchodzimy na obszar pewnych konkretności. Czy mamy tylko utrzymać, wykaszać użytki rolne podtrzymując walory naturalne naszego krajobrazu, czy też racjonalnie go wykorzystywać z pożytkiem dla „oka”. I tu rodzi się kolejne pytanie: „jak będę uprawiał, to co ja z tego będę miał?” - Hodowla zwierzyny - czy mi się opłaca? Przecież to wielka odpowiedzialność, to problemy, to rano skoro świt trzeba wstać.... hodowla bydła to coś bardziej skomplikowanego niż posiadanie chomika... Można i bardziej ideologicznie - czyli „moja działalność” ma nie tylko wydźwięk ekonomiczny, ale szerszy: ochrona przyrody, piękna, estetyki... Przychodzi koniec sierpnia, i wtedy zaczyna u nas być rudo - buro... Inaczej niż w Austrii czy Szwajcarii. Pod względem ukształtowania terenu możemy się porównywać do tych krajów, mimo że tam są Alpy, ale piękno terenu wynika również z aktywności mieszkańców. Uznania ważności działalności rolniczej, także górskiej w kształtowaniu kraju. Mam wrażenie, że w zestawie „spraw ważnych” dla kraju, rolnictwo nie jest w Polsce bardzo poważane, a nawet pomijane na zasadzie: wszystkie produkty spożywcze można przywieźć, sprowadzić bez kłopotu. Proszę zauważyć, ile i jakie towary są w marketach. Ile na półkach jest polskich? Również władze centralne marginesowo traktują uprawy ekologiczne. Stąd i media, o ile już informują o wsi, to w kontekście „sposobu na życie” dla „zmęczonych” mieszczuchów, odskoczni do wsi „sielsko-anielskiej.
Kogo naprawdę, oprócz bezpośrednio zainteresowanych, obchodzi to, że ten rok zaczął się nieźle pogodowo. Że zboża dobrze porosły, że rzepaki..., ale w czas żniw przyszły deszcze. Kilkanaście takich dni w okresie żniw i cały rok pracy może zostać zniweczony. (dop. red. - dzień 6.08.2014 r.).
- Zgadzam się z Pańskimi spostrzeżeniami. Z Pańskimi wnioskami. Bo przecież oprócz wójtowania jest Pan gospodarzem na 100 ha, a także członkiem stowarzyszenia „Wołowina Sudecka”... Czy z tej „wołowiny ...” coś będzie?
- Jestem jednym z członków grupy producenckiej spółki z o.o. „Wołowina Sudecka”. Każdy z członków tej grupy powinien odpowiedzieć dokąd zmierzamy, bowiem jest ona w tej chwili „na zakręcie”. Albo wytrzymamy, wypracujemy zgodny plan działania, kierunek, warunki działania albo trzeba będzie sobie podziękować.
- Jakie to warunki należy spełnić?
- Pierwszy to konieczność inwestowania. Trzeba zainwestować w działalność spółki, żebyśmy nie sprzedawali tylko mięso świeże, ale i mięso przetworzone, np. po okresie dojrzewania...
Po drugie - to samodyscyplina. Czyli 100% pewność dostarczania żywca takiego, jakiego życzy sobie konsument.
A to konsument określa, jakie chce mięso, z jakiego zwierzęcia. Każdy hodowca - rolnik musi mieć tego świadomość, że „krótki interes” np. poprzez zawyżanie wagi przed sprzedażą, tu „nie wypali”.
Po trzecie - musimy mieć skuteczny marketing i dział sprzedaży. Drożne kanały dystrybucji i sprzedaży mięsa. Rolnik musi mieć pewność, że to, co wyprodukuje, Spółka sprzeda po rozsądnej cenie. Spółka powinna najzwyczajniej w świecie zatrudnić dobrego handlowca.
No i ostatnia, ale bardzo ważna sprawa: planując trzeba określić skalę, która określi przychód Spółki co najmniej na poziomie kosztów. Dzisiaj, po 2 latach działalności kosztów spółki nie pokrywają wpływy ze sprzedaży mięsa. Musi być jasno powiedziane, kto i co ma zrobić na „własnym podwórku”. Trzeba zadbać o rozszerzenie działania na innych gospodarzy, na inne powiaty...
Jeżeli zaś chodzi o samą Spółkę, grupa producencka powinna stać na dwóch nogach: 1/sprzedaży hurtowej, która przynosi realny zysk i 2/ sprzedaży najlepszych części wołowiny w wybranych punktach gastronomicznych również w ramach budowania marki „Wołowina Sudecka”.
- Od chwili „rozruchu” przyglądam się „Wołowinie Sudeckiej” i na razie mam mieszane uczucia. Obawiam się, że ta inicjatywa może nie wyjść...
- Ja się pod takim stwierdzeniem nie podpiszę. Powiem tak: współpraca hodowców wołowiny powinna pójść w kierunku kooperacji. Na terenach górskich i podgórskich powinna być produkcja cieląt i odsadników (byczki do 120 kg wagi). Natomiast gospodarze z niżej położonych terenów, z lepszą bazą paszową tuczą cielaczki i odsadki z wykorzystaniem pasz objętościowych do wagi powyżej 600 kg (wtedy to osiąga się najlepsze ceny). Powiem Panu jeszcze tak: ja w swoim gospodarstwie dalej będę rozwijał produkcję żywca wołowego.
- Może i mam wątpliwości, ale po co jest wiara? Wierzę, że jednak uda się na Ziemi Kłodzkiej rozwinąć opłacalną hodowlę wołowiny sudeckiej.