Dobre spotkanie
Olga Tokarczuk od lat powtarza, że spotkania z czytelnikami są dla niej dużo istotniejsze od spotkań z krytykami, czy historykami literatury. Potwierdziła to w trakcie rozmowy, jaką toczyła z uczestnikami spotkania autorskiego 3. lutego w kawiarni „Nota Bene” w Kłodzku. Jednak przed krótką relacją z jej przebiegu warto „pod-rzucić” PT Czytelniczkom i Czytelnikom dwa obrazki. Pierwszy to wypełniona po brzegi sala kawiarni, drugi to opasłe tomy „Ksiąg Jakubowych” w rękach wielu osób. Jeden z uczestników, chwaląc i komplementując organizatorów, powiedział, że to największe spotkanie autorskie po 1945 roku w Kłodzku. Może. Do rzeczy jednak. Pretekst do rozmowy, czyli najnowsza powieść Olgi Tokarczuk, sam w sobie jest zajmujący. I przez obszerność narracji, i za sprawą tematyki. No właśnie, spory fragment spotkania to rozważania i pytania do autorki, a dotyczące tego, jak powstaje taki wielki tom, czy dzisiaj jest możliwe uczestniczenie w takim dziele przez nas czytających, którzy z każdej strony otrzymują narracje pokawałkowane, szczątkowe, przygotowane tylko do szybkiego dotknięcia, bez żadnej analizy, przemyślenia, głębszej emocji? Odpowiedź jest pozytywna. Tak, tak, pisarze i czytelnicy chcą się przy pomocy literatury na nowo poczuć ludźmi, którzy świata i jego spraw dotykają rozważnie, z dystansem, perspektywą myśli i uczuć, nie tylko z pozycji budowania i odbioru newsów. To jeden aspekt rozmowy wokół „Ksiąg”. Inny to już sama zawartość utworu. Dlaczego taka historia, skąd właśnie w tej postaci inspiracja? Bo przecież sięgnięcie po dzieje grupy mesjanistów Jakuba Franka na pierwszy rzut oka może się wydać karkołomnym poszukiwaniem tematu. To jednak złudne i powierzchowne. Otóż odpowiedź jest prosta. Olga Tokarczuk twierdzi, że myślenie o świecie w kategoriach religijnych jest ważnym elementem naszej świadomości, a gotowość na myślenie i działanie heretyckie w tej sferze objawem odwagi i rewolucji w schematach, układach i hierarchiach, jakie człowiek szybko sobie urządza. Jakub Frank odważył się na coś, czego jeszcze nikt nie próbował. Otóż odważył się, żeby łączyć religie, nie oglądając się na konsekwencje. Naturalnie takie postępowanie musi być (i jest) znakomitym materiałem na obszerną fabułę. Rozmowę uzupełniał koncert zespołu pod kierunkiem Ireneusza Wójcickiego, a organizatorzy zaprezentowali przedmioty kultu żydowskiego i częstowali żydowskimi potrawami.
Kłodzko tego wieczora było czytelniczą stolicą Polski! Bez wątpienia.