Dzień Nauczyciela...

Autor: 
Janusz Laska

14 października w Polsce tradycyjnie obchodzony jest jako Dzień Nauczyciela albo Święto Edukacji Narodowej, w związku z tym proponuję krótkie rozważanie o nauczycielach.
Nauczyciel to ważna postać w życiu każdego młodego człowieka. Ważna nie dlatego, że „zarządza” czasem powierzonych sobie uczniów, lecz dlatego, że bardziej lub mniej świadomie otwiera przed młodym pokoleniem kolejne „drzwiczki” do świata nauki, sztuki, kultury oraz wprowadza ich w strukturę społeczeństwa. Ja swoich belfrów ze szkoły podstawowej i średniej pamiętam doskonale! Na własne potrzeby
w młodzieńczym wieku dzieliłem wszystkich nauczycieli na kilka kategorii.
Skrupulant.
Zawsze przygotowany do zajęć, skrupulatnie rozliczający nas (uczniów) z zadań domowych i pracy na lekcji, przerabiający program i podręcznik systematycznie strona po stronie, ale niestety nie potrafiący rozbudzić w nas pasji i aktywności. Dzisiaj – z perspektywy swoich doświadczeń zawodowych – wiem, że taka osoba jest dobrze przygotowana merytorycznie, ale słabo metodycznie i bardziej nadaje się na egzaminatora niż na nauczyciela. Wielu moich kolegów niestety musiało brać korepetycje, bo „skrupulant” do nich z wiedzą i umiejętnościami nie dotarł – a ostro wymagał!
Chaotyczny.
Nie bardzo dawał sobie radę na lekcji, panowało wrażenie nieustannej tymczasowości i bałaganu. Nie bardzo też wiedzieliśmy o czym się uczymy. Czasami wymagał dużo, innym razem stawiał dobre oceny nie wiadomo za co. Niestety nie nauczył nas zbyt wiele. Dzisiaj wiem, że po prostu był słabo przygotowany do zawodu merytorycznie i metodycznie.
Kumpel.
Miał dużą wiedzę, metodycznie też był niezły, ale na jego lekcjach panowała zawsze luźna atmosfera. Nie wymagał dużo, stawiał zawsze dobre oceny, więc wszyscy go bardzo lubili. Po latach jednak widzę, że czas na lekcjach „kumpla” był po prostu zmarnowany. Bardziej pasował na estradę niż do szkoły.
Nerwus.
Ciągle krzyczy, ciągle się o coś czepia, zadaje dużo do domu, na lekcjach dużo gada „nie na temat”, poucza wszystkich i w każdej sprawie, tłamsi wszelkie uczniowskie i koleżeńskie inicjatywy. Zajęcia z nim były zawsze bardzo męczące psychicznie i słabe merytorycznie.
Spycholog.
Większość pracy wykonywali uczniowie samodzielnie, którym ciągle coś zadawał do domu, na lekcjach, po lekcjach i na każdy wolny czas. Rzadko doradzał, prostował, omawiał. Stawiał na uczniowską kreatywność, inicjatywę, samodzielność. Nie bardzo też wiem kiedy (i czy) sprawdzał to wszystko, co z jego polecenia napisali ucz-niowie. Pozornie wydawało się, że bez „spychologa” lekcje przebiegałyby tak samo jak z nim, ale większość uczniów z jego przedmiotu świetnie sobie radziła i radzi.
Belfer.
Świetny merytorycznie i metodycznie. Lekcje ciekawe, urozmaicone, z dużą aktywnością uczniów. Potrafił jasno i szybko objaśnić najbardziej skomplikowane zawiłości naukowe. Kumplem nie był, wielu moich koleżanek i kolegów wręcz się go bało, ale wszyscy z jego przedmiotu wyśmienicie zdawali późniejsze egzaminy i do dzisiaj utrzymujemy z nim dobre kontakty. Piłował, pilnował i klarował.
Tutor.
Na jego lekcje zawsze czekałem z dużym zaciekawieniem, bo nigdy nie było wiadomo, czym nas zaskoczy. Świetny merytorycznie i metodycznie, wymagający od innych i od siebie. Pozwalał nam na dużą swobodę twórczą, wspierał naszą kreatywność. Każdego ucznia traktował inaczej i osobno, wiedział o nas zaskakująco dużo. To „tutor” nauczył mnie najwięcej.
Oczywiście powyższy podział jest bardzo osobisty i dotyczy okresu sprzed trzydziestu-czterdziestu lat. Dzisiaj chyba jest już nieaktualny... Chyba...
Wszystkim kolegom po fachu – nauczycielom z okazji Dnia Nauczyciela życzę wszelkiej pomyślności osobistej, rodzinnej i zawodowej oraz samych zdolnych i twórczych uczniów!

Wydania: