Serial. Władza

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Media publiczne opanowały tureckie seriale. Nie to, żebym miała coś przeciwko temu. Jak mogą być meksykańskie, wenezuelskie, bądź też brazylijskie, to i mogą być tureckie telenowele. Chociaż przyznać trzeba, że turecka kultura daleka jest od europejskiej, bez dwóch zdań. Meksykańska czy wenezuelska zresztą także.
Nie jest jednak moim celem rozwodzić się tutaj nad problemem różnic kulturowych. Felieton będzie troszkę o czymś innym, aczkolwiek, co należy podkreślić - stricte związany z tematem serialowej fabuły, jakże bogatej w nieprzewidywalne zwroty akcji.
Rekordy popularności bije serial (turecki oczywiście!) zatytułowany „Wspaniałe stulecie”. Przyznam, że ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, oglądają ten tasiemiec również moi znajomi i to w różnym przedziale wiekowym. Zapewne aż tak by mnie ta „słabość” poniektórych do tego serialu nie zainteresowała, gdyby i moja matka (osoba skądinąd trzeźwo myśląca i niepoddająca się nad-miernie romantycznym uniesieniom) nie siedziała codziennie o wyznaczonej godzinie z nosem przyklejonym do telewizora, i nie śledziła z zapartym tchem „burzliwych” perypetii bohaterów owego serialu. Mało tego, droga rodziciela, następnie podczas posiłków zanudza domowników streszczeniem akcji oglądniętego odcinka (nie pytając czy tego chcemy, czy też nie). Podekscytowana wymienia postaci, o których nie mamy bladego pojęcia. Co najgorsze, w przeciwieństwie do „Mody na sukces”, Turcy pędzą z akcją i nie ma możliwości, aby w ciągu tygodnia usiedzieli z nią w jednym miejscu (np. salonie), w poniedziałek racząc przykładowo podekscytowanego widza scenką w rodzaju - „Ridge, musimy porozmawiać”, na co ów bohater odpowiada w piątek (widz jest równie podekscytowany co w poniedziałek) – „Nie dzisiaj Brooke”.
W tureckim serialu w poniedziałek rozmawiają w salonie, nie pytając czy ktoś chce, czy też nie chce. W piątek zaś, ten co był pytany w poniedziałek, wącha już kwiatki od spodu (rzecz jasna nie w salonie), bo nie odpowiedział tak, jak tego chciał pytający. Skąd to wszystko wiem? Otóż euforia mojej mamy, co do owego serialu, wzbudziła we mnie nieodpartą chęć przyjrzenia się mu bliżej.
Fabułą filmu jest życie dworu osmańskiego za czasów panowania niejakiego sułtana Sulejmana Wspaniałego. W serialu pokazane są niezliczone romanse oraz intrygi nie tylko samego sułtana, ale również jego żon, dzieci, nałożnic, mieszkanek haremu, służących, bliższych i dalszych krewnych, znajomych etc. Najprościej rzecz ujmując, chodzi o władzę, seks i pozbywanie się wrogów (w dowolnej kolejności, ale z naciskiem na władzę).
Przyznam, że po obejrzeniu jednego odcinka, nabrałam apetytu na kolejny. Tak zachłannych ludzi na władzę oraz wpływy (jacy przewijają się w tym serialu), to nawet w naszym sejmie nie ma. Mogą więc mi Państwo wierzyć, że film robi wrażenie. Zresztą, czyż nie oglądacie tegoż serialu, Drodzy Czytelnicy? Oglądacie, oglądacie. Zatem, nie będę tu wnikać w szczegóły. Skupię się za pozwoleniem na temacie władzy i niemal patologicznej chęci jej posiadania, która popycha bohaterów serialu do czynów bezwzględnych, z morderstwem na czele – to właśnie ten wątek fabuły jest przyczynkiem do sukcesu serialu i tak ogromnej rzeszy widzów.
Nieważne pod jaką szerokością geograficzną mieszkamy, jakim mówimy językiem – władza, władza, i jeszcze raz władza oraz związane z nią profity, to to, co jest dla nas wartością nadrzędną. Każdy bez wyjątku pożąda władzy. Widać to już w przedszkolu, gdzie „rodzą” się pierwsze instynkty przywódcze przy talerzu z zimnawą i przypaloną kaszką na mleku.
Władza, to poczucie wyjątkowości, spełnienia i sukcesu w jednym. Kochamy ją dla niej samej. Władza, to nieodzowne panowanie nad drugą osobą (osobami), daje bezpieczeństwo, podbudowuje ego. Każdy bez wyjątku kocha mieć nad czymś, bądź też nad kimś władzę.
Bądźmy szczerzy, potrzeba dominacji tkwi w każdym z nas bez wyjątku. Najczęściej ogranicza się ona do najbliższego kręgu rodziny oraz przyjaciół. Niestety, niektórym udaje się ją osiągnąć w większym (dużo większym) kręgu.

Wydania: