Pokemon. Szaleństwo

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Wirtualna gra „Pokemon GO” wywołała na świecie istne szaleństwo, obecnie szaleją także gracze w Polsce.
O co tu tak naprawdę chodzi? Ano oto, aby delikwent (czyt. gracz) łapał pokemony na swoim telefonie – pojawiają się one na ekranie w realnym świecie. Taki potworek może być wszędzie: w publicznej toalecie, barze, nocnym klubie itd.
Łapanie tych ludzików z japońskiej kreskówki, wbrew pozorom nie jest dla proszę wybaczyć określenie – debili. Trzeba trochę się natrudzić, by wyłapać to paskudztwo, nie wystarczy jedynie wpatrywać się w ekran komórki i bezmyślnie klikać paluchem przyciski. Aby się bawić, przede wszystkim trzeba mieć włączoną aplikację „Pokemon GO” – gdy w pobliżu pojawi się potworek telefon zacznie wibrować. Jeżeli nie zauważymy w pobliżu żadnego pokemona, należy zacząć go zwyczajnie szukać. Jeśli uda nam się na niego natrafić, w rogu aplikacji pojawi się ikonka. Jak klikniemy zobaczymy listę pokemonów w pobliżu (odległość od nich zaznaczona jest ilością łapek).
Oczywiście można iść „na skróty” z tym łapaniem i bezczelnie użyć wabika na te potworki, czyli kadzidełka – przynęty. Dzięki temu przez 30 minut pokemony będą chętniej się przy nas kręcić. Oprócz zapachu można też kusić jedzeniem, konkretnie jagodami. Warto też wiedzieć, że niektóre pokemony pojawiają się w pobliżu konkretnych miejsc np. pokemony wodne można spotkać najczęściej przy zbiornikach wodnych, rzekach, jeziorach. Procedura łapania: po znalezieniu pokemona na mapie, trzeba przejść na tryb łapania, konkretnie na niego kliknąć. Pojawi się wtedy widok kamery, na którym musimy złapać pokemona w kadr, a potem już z górki – naciskamy i przytrzymujemy pokeball, czekamy aż pierścień celowania na pokemonie będzie jak najmniejszy, przesuwamy palec do przodu, jakbyśmy chcieli popchnąć kulkę. No i to by było tak w skrócie. Przyznam, że nie wiem tak naprawdę o czym piszę, ale muszę przecież zachować pozory, że jestem na bieżąco z nowinkami technicznymi. A mówiąc poważnie – gra „Pokemon GO” jest kolejnym dowodem na to, że społeczeństwo głupieje. Owszem, obecnie dzięki tejże grze chociaż gracze się dotleniają i zażywają ruchu – w poszukiwaniu pokemonów muszą wyleźć z domu. Z drugiej jednak strony wyjście z domu może grozić poważnym w skutkach uszczerbkiem na zdrowiu – ludzie wpadają na drzewa, skręcają sobie kończyny, a nawet natrafiają na zwłoki, podczas szukania pokemonów – wszystko za sprawą wlepionego wzroku w ekran telefonu. Są i takie przypadki, gdzie kierowca – gracz, potrafi stanąć na środku jezdni, włączyć światła awaryjne, po czym łapać pokemony.
Szczerze mówiąc, gra może nieźle namieszać w życiu codziennym – idziemy do warzywniaka po pomidory, a tam czai się pokemon. Zapominamy o pomidorach i zaczajamy się na potworka. Niby nie problem, ale staje się nim wieczorem, gdy podczas kolacji nasza połówka pyta z wyrzutem:
- To dzisiaj pomidorków nie będzie?
- Nie będzie.
- A dlaczego?
- Łapałam pokemona.
Oczywiście jest tu i druga strona medalu – biznes. Nie chodzi tylko o producentów gry, ale co błyskotliwszych właścicieli restauracji. Mianowicie umieszczają oni wabiki na pokemony w swoich przybytkach i w ten oto sposób zwabiają nie tylko pokemony, ale graczy chcących je złapać.
Pielgrzymki zagapionych w telefony graczy, którzy kręcą się po ulicach, gotowi wedrzeć się w najdziwniejsze miejsca, byleby tylko upolować pokemona, to fakt. Co będzie następne? Nawet boję się pomyśleć.

Wydania: