Traktat o słonych paluszkach
W czasach dawnych – ale nie wiem, czy słusznie minionych – krążył dowcip: - słone paluszki? – chwilowo brak, ale na pewno są u górników w Wieliczce...
Niewątpliwie to właśnie one prezentują same zalety. Są podzielne, gdyż jednym opoaakowaniem można poczęstować kilka /kilkanaście/ osób. Ogólnie dostępne i w cenie na każdą kieszeń. Mogą być ozdobą, miłym akcentem nawet pustego stołu. Konsumpcja banalnie prosta i wygodna bez talerzyków i sztućców, paluszki wyłącznie paluszkami - ot co!
Nie tuczą. Kalorie w śladowych ilościach. Jak się ktoś uprze to kryształki soli może zdrapać albo odmoczyć delikatnie w wodzie czy herbacie. Mają długi okres przydatności do spożycia. Nie czerstwieją, gdyż ze swojej natury są suche i kruche. Nie brudzą rąk, nie obciążają żołądka, wątroby i nerek. Wygląd apetyczny, barwa od jasno słomkowej poprzez różne odcienie do brązu. Nie upośledzają w prowadzeniu pojazdu. Nie tylko nie tuczą, ale wręcz sprzyjają diecie. Jako drobna przekąska pasują do każdego trunku z piwem włącznie. Nie potrzeba ich podgrzewać - są w sam raz.
Brak przeciwwskazań dla kobiet w ciąży czy też karmiących piersią. Nie zaszkodzą dzieciom i krwiodawcom. Pod papierosa też się nadają. Wyraźnie widać jak na dłoni same korzyści i zalety.
Przez rodaków stanowczo nie doceniane. Sprzedają się kiepsko, a i reklamy brak. Na przykład 3 x P – Polacy Pochłaniają Paluszki. Na pytanie jak je zjadać i w jakich ilościach nie zamierzam patrzeć przez palce. Po cichutku, na paluszkach, po paluszki, by wziąć je pełną garść.