Lądeckie impresje (205)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Adrianę Duarte-Jurczyk niejednokrotnie gościliśmy w naszym cyklu. Przypomnę tylko, że Pani Adriana od wielu lat mieszka w malowniczym nadmorskim uzdrowisku Estroril nieopodal Lizbony. Pochodzi z Długopola Górnego, gdzie mieszkają jej rodzice. Od ponad 10 lat dzieli życie – jak sama twierdzi – między Portugalię a Polskę, za którą tak tęskni. To właśnie z tej tęsknoty zrodziła się książka „Tajemnica zamku Gniesz”. Po pracy w polskiej ambasadzie w Lizbonie podjęła nowe wyzwanie. Założyła i prowadzi Międzynarodowe Centrum „Moonluza” organizujące różnego rodzaju projekty w ramach turystyki kulturalno-literackiej współpracując z portugalskim Centrum Kultury Narodowej, lizbońskim uniwersytetem Nova czy z władzami magicznej Sintry.
W ostatnie lato pani Adriana gościła na Ziemi Kłodzkiej. Trudno więc było sobie odmówić wielu pytań, nawiązujących do tego sentymentalnego pobytu.

- Jakie wrażenia wywiozła Pani z ostatniego pobytu na Ziemi Kłodzkiej?
- Ach… wspaniałe. Jak zawsze bardzo ciężko nam się wyjeżdżało. To był pobyt po dwuletniej nieobecności, spowodowanej przede wszystkim zobowiązaniami zawodowymi. Przyznam się też szczerze, że był to pobyt wyjątkowo wyczekiwany. Powroty do Kotliny są zawsze terapeutyczne i pozwalają mi „naładować” akumulatory. Tym razem byliśmy prawie miesiąc czasu i przywieźliśmy ze sobą mnóstwo wspomnień, do których teraz często wracamy. Moja córka jest coraz większa (ma w tej chwili 8 lat) i coraz bardziej interesuje się krainą dzieciństwa swojej mamy. Wspólnie więc odwiedziliśmy wiele miejsc i wiele z nich bardzo pozytywnie nas zaskoczyło. Jak zawsze dużo czasu spędzaliśmy na długich spacerach po lasach i górach kłodzkiej krainy.

- Patrząc z perspektywy owych dwóch lat, co tutaj mile Panią zaskoczyło? Jakie jeszcze ewentualne niedociągnięcia dają się zauważyć?
- W jednej z naszych poprzednich rozmów sprzed dwóch lat, wspomniałam że Międzygórze sprawiło wtedy na mnie dość smutne wrażenie. Tym razem spotkaliśmy Międzygórze pełne życia, pełne turystów, pełne zapachów i świetnej energii. Odkrywaliśmy mnóstwo nowych miejsc np. absolutnie zachwycił nas Alpejski Dwór. Myślę, że po tej dwuletniej przerwie tak bardzo tęskniłam za Kotliną, że trudno mi było dostrzec ewentualne niedociągnięcia. Jedna rzecz, która przychodzi mi do głowy, na którą zresztą już wcześniej zwróciłam uwagę, to brak opisów w innych językach a zwłaszcza w języku angielskim. W niektórych miejscach czy przy niektórych zabytkach są rzeczywiście tablice z opisem w języku polskim i niemieckim, ale nadal brakuje w języku angielskim. Coraz więcej turystów przybywa z innych krajów nie tylko z niemieckiej strefy językowej, warto i o nich pamiętać przy tego rodzaju opisach.

- Ziemia Kłodzka kojarzy się dla wielu ze wspaniałymi uzdrowiskami. Jak ocenia Pani poziom i standard polskich uzdrowisk ?
- Z tego, co się orientuję w Polsce jest ponad 40 miejscowości o statusie uzdrowiska. To dość imponująca liczba. Niestety znam tylko kilka z nich i to głównie na Dolnym Śląsku. Najbardziej znane mi osobiście to „moje” Długopole-Zdrój, Polanica -Zdrój, Kudowa- Zdrój i oczywiście Lądek Zdrój – gdzie tak swoją drogą umawiamy się na naszą wspólną kawę już od jakiegoś czasu. Wszystkie są naprawdę pięknie położone i w ostatnich latach bardzo korzystnie się zmieniły, przede wszystkim przy wykorzystaniu dotacji unijnych. Pozyskane fundusze pozwoliły m.in. na odnowienie parków zdrojowych. Uzdrowiska mają też teraz dużo bogatsze programy kulturalne, przynajmniej latem kiedy zazwyczaj bywamy w Polsce. Większość polskich sanatoriów reprezentuje już wysoki europejski standard. Wydaje mi się, że są naprawdę godne polecenia.

- Czym zasadniczo różnią się one od portugalskich uzdrowisk?
- Wydaje mi się, że zasadnicze różnice mogą wynikać przede wszystkim z klimatu, położenia i co za tym idzie z oferowanych usług, terapii i chorób, w których leczeniu się specjalizują.

- Może wymienimy te najważniejsze uzdrowiska Portugalii.
- Mimo iż Portugalia jest stosunkowo niewielkim krajem, to istnieje tutaj ponad 30 uzdrowisk. Znaczna większość znajduje się na północy kraju, charakteryzującej się wyżynno-górzystym krajobrazem. Wśród bardziej znanych znajdują się m.in. Chaves, Curia, Bussaco, Sao Pedro do Sul, Monçao, Vidago, Geres, Luso, Monte Real jak również Estroil – w którym mieszkam.
W ostatnich latach w Portugalii dość popularna jest tzw. turystyka uzdrowiskowa, która w połączeniu np. z ofertą turystyki golfowej, agroturystyki, pięknych plaż i tzw. wiosek historycznych stanowi bardzo bogatą ofertę zarówno dla kuracjuszy portugalskich jak i dla turystów zagranicznych. Wiele zresztą tutejszych wzorów można z powodzeniem przenieść na polski grunt, ale to już inny temat.

- Wiadomo, że nie możemy konkurować z Portugalią m.in. klimatem i położeniem...ale czy widzi Pani szansę na przyciągnięcie portugalskich gości do naszych uzdrowisk?
- Myślę, że jak najbardziej, zwłaszcza jeśli udałoby się połączyć ofertę uzdrowiskową z ofertą kulturalno-studyjną. Moi portugalscy znajomi, którzy odwiedzili już Polskę byli naprawdę zachwyceni zarówno krajobrazami, jak i przede wszystkim historią, tradycjami i kulturą. Myślę, że dobrze przemyślana i przygotowana oferta spotkałaby się z poważnym zainteresowaniem portugalskich kuracjuszy. Z pewnością warto by było pomyśleć jednak o promocji polskiej turystyki uzdrowiskowej w Portugalii. Jak dotąd nie spotkałam się tu bowiem z ofertą polskich uzdrowisk.

- Czy widzi Pani możliwość współpracy między polskimi i portugalskimi uzdrowiskami? Pytam z racji Pani doświadczeń pracy w polskiej ambasadzie. Na jakich polach możliwa jest taka współpraca?
-To mógłby być bardzo ciekawy projekt. Nawiążę tu do mojej odpowiedzi na poprzednie pytanie dot. promocji turystyki uzdrowiskowej, która mogłaby być takim wspólnym projektem polsko-portugalskim. Myślę tu np. o swego rodzaju „szlaku uzdrowiskowym”, na którym znalazłyby się uzdrowiska polskie i por-tugalskie.
Dobrym początkiem byłyby wizyty studyjne i nawiązanie współpracy np. na zasadzie miast bliźniaczych pomiędzy uzdrowiskowymi miejscowościami Polski i Portugalii. A później wspólne projekty, wymiana doświadczeń, spotkania i konferencje międzynarodowe, które byłyby organizowane raz w Polsce a raz w Portugalii. Mam sporo pomysłów i przyznam szczerze, że bardzo chętnie zaoferowałabym swoją pomoc przy nawiązaniu takiej współpracy i przy zorganizowaniu takich wyjazdów studyjnych.

- Zmienię może trochę temat bowiem chciałbym zapytać o Pani literackie plany i marzenia. Czy można liczyć na dalszy ciąg losów bohaterów książki „Zamek Gniesz” ?
- Ja sama też już nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Druga część „Zamku Gniesz” już powstaje. Zdradzę też, że zarówno Kotlina jak i portugalska Sintra dostarcza mi wielu inspiracji. Niestety nie zawsze mam tyle czasu, aby to wszystko przelać na papier. Mam jednak nadzieję, że zbliżające się coraz dłuższe wieczory jesienno-zimowe pozwolą mi więcej na pisanie. Sama jestem ciekawa, jak potoczą się losy moich bohaterów, bowiem wiele się wyjaśnia podczas samego już pisania. W każdym razie o wydaniu drugiej części „Zamku Gniesz” na pewno pierwsi dowiedzą się czytelnicy „Bramy”.

- Nie omieszkam też na koniec zadać pytanie – co nowego w „Moonluzie”?
- Moonluza powstała dwa lata temu i to tak naprawdę jest moje miejsce tu w Portugalii, pomiędzy różnymi kulturami i tradycjami. Ja sama nazywam ją moją „piwnicą projektów i wydarzeń interkulturalnych”. W ofercie mamy m.in. wizyty kulturalno-studyjne, wycieczki tematyczne, organizację warsztatów, konferencji i seminariów i od niedawna pomagamy również przy przygotowywaniu spersonalizowanych programów dla rodzin czy też dla indywidualnych wyjazdów do Portugalii. Fakt, że jesteśmy na miejscu sprawia, że możemy zapewnić polskojęzyczną opiekę w czasie pobytu w Portugalii a w przypadku wizyt delegacji zapewniamy tłumaczenie polsko-portugalskie. Zapraszam do odwiedzenia naszej strony: www.moon-luza.pt/pl
I kto wie, może już niedługo przygotujemy wspólnie jakiś ciekawy projekt właśnie w ramach turystyki uzdrowiskowej. Marzy mi się, aby Portugalczycy odkryli również urok i magię polskich uzdrowisk. Wszystko więc przed nami...
Tymczasem przygotowujemy się do dość intensywnej zimy i wiosny. W grudniu planujemy trzecią już edycję warsztatów związanych z tańcami szkockimi. Wiosna z kolei zapowiada się bardziej baśniowo. Odbędzie się więc konferencja poświęcona H.Ch. Andersenowi, literaturze turystycznej czy turystyce literackiej. Miesiąc później planujemy w Sintrze seminarium o Baśnioterapii.
Jak zwykle nie obędzie się też bez wizyt kulturalno-studyjnych, na które zapraszam również czytelników „Bramy”. Zawsze chętnie dzielę się „moją Portugalią” z gośćmi z Polski.
- Dziękuję za rozmowę.

Wydania: