Ludzie zastawem w demokracji?
Kilkakrotnie już na tych łamach pytałem, i to bynajmniej nie retorycznie, kto w demokracji ma spłacać długi państwa? Wiadomo, że zawsze robił to suweren i tak np. w monarchii długi spłacał król bądź to ze szkatuły (rzadko, bo gdyby miał kasę, to nie zaciągałby kredytów), bądź też zastawiając królewszczyzny, np. kopalnie soli, lasy, czy inne nieruchomości, bądź też wydzierżawiając jakieś takie dobra. Przeważnie kończyło się to dwojako: król nie wykupował zastawów lub zabijał wierzycieli. To drugie wyjście było i jest skuteczne tylko wtedy, gdy wraz z wierzycielami niszczy się skrypty dłużne i jedynym, a w każdym razie jednym z nielicznych takich działań, jeżeli chodzi o skuteczność, była rozprawa Filipa Pięknego z templariuszami. A, byłbym zapomniał, innym sposobem była np. kasata dóbr kościelnych i zakonnych ale do tego potrzebna była herezja, która takie działania legitymizowała.
Likwidacja majątków, nie tylko kościelnych, była ulubionym sposobem socjalistów. I tak gloryfikowane u nas, nie wiedzieć dlaczego, rządy piłsudczykowskiej sanacji, objęły likwidację dużych majątków ziemskich pod hasłem reformy rolnej, a komuniści po wojnie wykończyli resztę. Świadomość tego byłaby większa i jak sądzę zbawienna, gdyby ucząc historii nie tylko nie przedstawiano by faktów w kontekście propagandowym ale równolegle uczono by historii gospodarczej i finansowej. Uczniowie rozumieliby np. skąd brały się pieniądze na jakąś wojnę, czyli poznaliby faktyczne przyczyny jej wybuchu.
A tak historia jest często nudna a przez to niezrozumiała.
No dobrze, ktoś zapyta, a skąd się biorą owe długi? Aaa, z różnych dziwnych i często szkodliwych pomysłów, które lęgną się w głowach rządzących na szczeblu centralnym a od pewnego czasu i lokalnym. Np. mamy fundusze unijne, których, tłumaczą nam, szkoda byłoby nie wykorzystać, więc piszą projekty, na część których muszą wydać tzw. wkład własny. A że własnych pieniędzy jest za mało, zaciągają kredyty. I tak powstaje spirala zadłużenia.
Ale wróćmy do demokracji. W demokracji suwerenem jest lud, naród, społeczeństwo – jak zwał tak zwał.
W naszej demokracji nie ma królewszczyzn, państwo pozbyło się tego co miało, no może prócz lasów jeszcze, nie ma dużych majątków, które można by przejąć, sprzedać lub zastawić, są tylko ludzie. Nie jakiś naród, społeczeństwo, lud, tylko konkretni ludzie i to oni spłacą długi.
Kłodzko, Wałbrzych, Krosnowice i Rewal – miłe złego początki
Najpierw Kłodzko. Były burmistrz, Bogusław Szpytma zastawił domy przy ulicy Korytowskiej – sześć budynków, 50 mieszkań i około 300 lokatorów – obciążając ich hipotekę. Osiedle zostało zbudowane z rządowych pieniędzy dla osób, które utraciły mieszkania w powodzi z 1997 roku. Sprawa wyszła niby lub nie, przypadkiem a obecny burmistrz Michał Piszko w wypowiedzi dla jednej z gazet zapewnił, że nie dopuści by powodzianie znowu utracili dach nad głową, a zadłużenie spłaci choćby miał zaoszczędzić na bieżących wydatkach.
Czy długi zostały spłacone – nie wiem, zapewne w trakcie kampanii wyborczej niejedne trupy wypadną z szafy, ale tu zwracam uwagę na jeden aspekt. Nieruchomości bez ludzi, są niewiele warte, bo same z siebie dochodu nie przynoszą a sprzedać za odpowiednią cenę to też jest wyczyn, nie mówiąc o tym, że aby zbudować na nich coś nowego trzeba wyburzyć stare, grunt zniwelować, itd., co jest kosztem dodatkowym. Co innego z ludźmi, tych można przymusić groźbą utraty dachu nad głową i obciążyć długami.
Tą drogą poszedł Wałbrzych, prezydent którego zastawił ponad tysiąc mieszkań, a dokładnie: przychodów z tych nieruchomości, co sprowadza się właśnie do ludzi. Nie ma bowiem przychodów z nieruchomości samych z siebie, to ludzie płacą czynsz, za wodę i śmieci, mają dochód z handlu czy usług. Opłaty z tytułu przychodów są przekierowywane na rachunki wierzycieli co oznacza, że spółki miejskie nie mają wpływów.
Innym przypadkiem są Ostrowice – pierwsza w Polsce gmina zlikwidowana za długi. Skąd one powstały – tak jak zawsze – usiłowanie pozyskania unijnych dotacji za wszelką cenę w jak najkrótszym czasie. Na wkład własny pożyczano w bankach i parabankach. Finał: w 2019 roku – Ostrowice przestaną istnieć, długi przejmie Skarb Państwa, a terytorium – sąsiednie gminy. Natomiast byłemu wójtowi i skarbniczce gminy postawiono zarzuty prokuratorskie.
Również gmina Rewal pożyczała w parabankach a zadłużenie wyniosło 130 mln zł. To tam komornik wysłał do mieszkańców pisma domagając się wpłat na swoje konto. Ostatecznie z tej formy się wycofano. Po czterech latach zaciskania pasa udało się wyjść z najtrudniejszego kryzysu. Stało się to dzięki pomocy państwa i sprzedaży działek za ok. 84 tys. zł. Rzecz w tym, że Skarb Państwa może przejąć długi kilku gmin ale nie wszystkich przecież. Może więc być i tak, że długi te przejmą jakieś inne organizacje ponad państwowe, międzynarodowe, które nie tylko faktycznie ale lege artis przejmą władzę w państwie i to one zarządzać będą masą upadłościową. Z korzyścią dla siebie, nie dla mieszkańców w końcu. A koniec nie musi być wcale tak miły jakie były początki.
Demokracja listkiem figowym
Kilka lat temu pisałem tu o przypadku gminy Żarów, której burmistrzem został ktoś spoza układu i sobie nie poradził, gdyż banki zażądały spłaty zadłużenia a komornik zablokowali konta urzędu. Burmistrz ustąpił a jego następczyni już tych kłopotów nie miała. Koincydencja zdarzeń wydała się oczywista, choć dowodów nie było aż do teraz. Oto już nie w Żarowie a we Włoszech wybory wygrała koalicja Ligi Północnej i Ruchu 5 Gwiazd desygnując na premiera Giuseppe Conte a ten
z kolei na ministra finansów desygnował Paulo Savano, którego z kolei odrzucił prezydent Sergio Mattarella. Savano to nie tylko eurosceptyk ale zwolennik wyjścia Włoch ze strefy euro, co w tym wypadku okazało się kluczowe, zwłaszcza że któryś z prominentnych urzędników unijnych (nie pamiętam który) skomentował, że – cytuję z pamięci – nauczymy Włochów jak mają głosować. I tu opadł ten cały listek figowy zasłaniający prawdę o demokracji ukazując starą zasadę, że gdyby wybory mogły cokolwiek zmienić, już dawno byłyby zakazane.
Jak tam będzie w przypadku Włochów – zobaczymy, ważne jest, że gdy już się wydawało, że wybory trzeba będzie powtórzyć gdzieś za rok, a do tego czasu rządzić będzie „rząd techniczny”, koalicjanci dogadali się i przesunęli spornego Savano na ministra od spraw europejskich a jego miejsce zajął Giovanni Tuz. Teraz zapewne nastąpi stopniowe rozmiękczanie rządu tak jak to miało miejsce kilka lat temu w Grecji, gdzie też wygrała unio sceptyczna partia Siriza a po wyborach wszystko wróciło do normy.
To jest demaskacja całej tzw. cywilizacji zachodniej z jej hasłami wolności, demokracji i tolerancji. Narracja ta rozłazi się w rękach, bo ulepiona jest z kłamstw. W rzeczywistości chodzi o władzę nad ludźmi, bo nie tylko o pieniądze przecież. W czasach gdy pieniądz nie jest oparty na niczym bo wypłukiwany jest z powietrza, nie ma znaczenia, czy rozliczamy się w euro, lirach, czy drachmach. Ważne jest aby zadłużenie postępowało. Ale z drugiej strony, właśnie przez swój charakter demaskacyjny, jest to metoda wątpliwa i ze skutkiem odwrotnym do oczekiwanego. Na ogół stosuje się dwie inne: wrogie przejęcie oraz właściwa alternatywa. Pierwsza polega na umieszczeniu w decyzyjnych punktach organizacji swoich agentów, którzy poprowadzą ją we właściwą stronę. Druga – to postawienie odpowiedniej alternatywy, partii niby innej ale także naszej, w myśl porzekadła: tak czy owak sierżant Nowak. Wyjaśnia to, dlaczego mimo oczekiwanych zmian wszystko pozostaje po staremu. No, ale kto wierzy w demokrację sam sobie jest winien.
Dlaczego lewica zwycięża?
O zwycięskim pochodzie lewicy we współczesnym świecie mówi i pisze tyle znakomitości, że wymienienie ich wszystkich zajęłoby całą szpaltę albo i więcej, więc ograniczę się do kilku w porządku alfabetycznym, żeby nie wyglądało, że kogoś faworyzuję: Grzegorz Braun, Paweł Chojecki, Krzysztof Karoń, Marian Kowalski, Stanisław Michalkiewicz. Każdy z nich postrzega problem ze swojego punktu widzenia ale istota problemu jest ta sama: marsz lewicy przez instytucje, zwłaszcza kultury i oświaty, trwa w najlepsze i zainfekował czy infekuje coraz większe rzesze ludzi na całym świecie. Karoń na przykład określa to zjawisko jako neomarksizm, którego celem jest władza nad ludźmi poprzez zaspokajanie ich potrzeb jak najmniejszym kosztem przy jednoczesnej tolerancji kradzieży. Bo zaspakajać swoje potrzeby można dwojako: przez pracę, za efekt której ktoś zapłaci albo przez kradzież, a komunizm kradzież zinstytucjonalizował i upowszechnił (spłycam, rzecz jasna, bo kto zechce poznać szczegóły znajdzie je na YT). Kowalski dostrzega niebezpieczeństwo komunizmu w jego zdolności przybierania różnych kształtów i form. O ile sowiecki się nie sprawdził, gdyż ludzie od razu zauważyli, czym to grozi, zaczął komunizm upodabniać się do instytucji i zjawisk normalnych i tradycyjnych zmieniając jednak język i pojęcia. W ten sposób zamiast odbierać ludziom środki produkcji, co postulował Marks, wystarczyło odebrać im rozum.
Chojecki idzie jeszcze dalej widząc przyczynę zła w usunięciu Boga z życia publicznego, kultury i oświaty, a którego zastąpił dogmat naturalizmu. Jego podstawą jest teoria ewolucji Darwina oraz założenie, że Boga nie ma lub nie wiemy, czy jest, zatem świat i prawa nim rządzące należy wyjaśniać na podstawie praw naturalnych. Dogmat naturalizmu zawładnął nauką i pseudoracjonalnym życiem współczesnego świata, który jeszcze żyje wartościami chrześcijańskimi ale nie wie dlaczego.
Wszystko to są diagnozy słuszne ale jakie jest wyjście? Wyjściem jest powrót do tradycyjnych wartości zasad i wzorów życia społecznego. Zacząć trzeba od dołu, od rodzin, nowego pokolenia, inaczej grozi nam to, co ukazuje dwuczęściowy film „Jak złodziej nocą”, dostępny (póki co) na YT. Polecam, ponieważ obraz dociera do świadomości lepiej niż jakiekolwiek słowa.