Politycy i pozoranci
Szczęście w nieszczęściu, że opozycja, która do walki z nienawiścią wzywa, jest jeszcze słabsza od rządzącej koalicji. Myśli ona, że do władzy wyniósł PiS Smoleńsk i taśmy Sowy, więc próbuje to powtórzyć. Za Smoleńsk służy zabójstwo Adamowicza a za taśmy Sowy taśmy Kaczyńskiego. To jest droga ku samozagładzie, bo groteska też ma swoje granice. Dlaczego piszę o grotesce? Ponieważ mamy do czynienia z pozoranctwem, a nie autentycznością polityków opozycyjnych. Im się wydaje, że wpisują się w sieć globalnych narracji i to wystarczy. Nie wystarczy, bo ta jest przycinana i formatowana wedle potrzeb mądrości etapu przez siły zewnętrzne. Jaki jest etap, tego im nikt nie powie. Stylizacja to ważna rzecz tyle, że na swoim miejscu. Nikt przecież nie wierzy, że tacy Flip i Flap to postacie autentyczne, choć grający je Laurel and Hardy już tak. Ich gagi, które tak rozśmieszały ludzi z początków kina, autentyczne nie były ale mieściły się w konwencji komedii. Polityczna opozycja spod znaku PONO tego nie rozumie i pcha się w pułapkę. Ale nie tylko PONO. Na scenie pojawiła się nowa partia (?) Roberta Biedronia pn. „Wiosna”. Nazwa, dość pretensjonalna i nic nie mówiąca to jedno, a program, to drugie. Nie wiem jak może ktoś udający choćby polityka może powiedzieć, że zlikwiduje kopalnie. Ale Biedroń to zrobił, strzelił sobie w kolano i już nie wstanie. Z jednej strony będzie miał przeciwko sobie pracowników sektora węglowego, z drugiej tych, którzy ogrzewają domy węglem, z trzeciej – węgiel to nasze największe bogactwo będący nośnikiem energii. Póki nie ma innej alternatywy, likwidacja górnictwa to samobójstwo. Biedroń to właśnie przykład niczego nie rozumiejącego faceta, który uwierzył, że jego awatar pociągnie tłumy, bądź też cwaniak, który zrozumiał, że w demokracji, chodzi o zrobienie odpowiedniego wrażenia. Nie pociągnie, na chwilę skupi emocje i koniec, bo wyborcy też rozumieją, a przynajmniej to czują, że to nie naprawdę ale patrzą jak kiedyś na babę z wąsami. Jemu się wydaje, że jest lepszy od Palikota, który miał przynajmniej gorzelnię i produkował wódkę, A Biedroń co potrafi? Odnowić oblicze ziemi. Tak powiedział. Na wiosnę.
*Czy prawicy urosną zęby?
Możemy śmiać się z Biedronia, Palikota czy Petru, ale nie oni są ważni, tylko organizacje i ich narracje, które za nimi stoją. Narracje te mają sformatować prawicę do roli neo-faszystów, których trzeba będzie w najlepszym razie zmarginalizować, w najgorszym – zlikwidować. Do tego ma posłużyć nowe narzędzie, tj. walka z mową nienawiści. Prawica, jak dotąd, nie ma pomysłu jak się temu przeciwstawić, co widać choćby po przykładzie ataku na Magdę Ogórek. Nawet rząd, choć ma narzędzie, nie robi z nich użytku.
Inny przykład. Pod koniec stycznia w Londynie, miały się odbyć targi książki prawicowej. Hucznie zapowiadana impreza nie odbyła się, bo jakiejś lewackiej bojówce to się nie spodobało i właściciele sali wypowiedzieli umowę. Tak po prostu. I co? I jajco. Okazuje się, że ci nasi prawicowcy położyli uszy po sobie i nic nie zrobili. Ciekawe, że nawet nie zwrócono im kosztów, bo nie mieli zawartej umowy na piśmie z karami umownymi.
Z kolei prof. Magdalena Środa, feministka, etyczka i „wielka humanistka” powiedziała, że „Korwin-Mikke to dla mnie śmieć, niewarty komentowania. Powinien odejść z polityki”. Oczywiście to nie jest mowa nienawiści, jeśli taką posługują się postępacy. Podobnie jak tolerancja, która tylko ich dotyczy, przeciwników już nie. Co to oznacza? To, że wojna emocjonalna zastąpiła debatę racjonalną. Lewactwo posługuje się emocjami, a prawicowcy próbują przekonać ich argumentami racjonalnymi, tyle tylko, że unikają rozmowy o realnych problemach. To błąd, bo oni tego nie chcą, a gdy to widzą – śmieją się w kułak.
Niektórzy prawicowcy są zdania, że po wygranej antykultura, czy neo-marksizm, jak to określa Krzysztof Karoń, musi upaść z powodów gospodarczych. Jako przykład podają upadek bloku demoludów. Może tak będzie ale mam pewne wątpliwości. Wtedy, po drugiej stronie, były państwa o nieco innym ustroju. Teraz, po zwycięstwie nowego porządku już tak nie będzie, a system zmieni się w niewolniczy. I on w końcu upadnie, ale terror może pochłonąć więcej ofiar niż kiedykolwiek. O ile czegoś się nie zrobi. Prawica musi na krotką metę przeciwstawić się terrorowi ideologicznemu, rozpocząć dyskurs o realnych problemach i wygrać wybory, a na dłuższą – odwojować oświatę i przemysł rozrywkowy. Krótko mówiąc: prawica musi pokazać zęby. Na razie jedynie szeroka Koalicja Braun-Korwin-Narodowcy-LiRoj ale i wiele innych osób stale się przyłączających, ma po temu najwięcej szans. Wartość oddziałów poznaje się w boju, a jeżeli tak, to wartość szermierzy o prawicowość jest mierna i bój to dla nich może być ostatni.