Książka o Wójtowicach

Autor: 
Krystyna Oniszczuk-Awiżeń oraz Robert Leszczyński
wójtowice-okł.jpg

Pod koniec ubiegłego roku ukazała się książka opisująca Wójtowice, niewielką wieś na Ziemi Kłodzkiej, nieopodal Bystrzycy Kłodzkiej. Jej autorem jest Robert Leszczyński – geolog z wykształcenia, z Wójtowicami związany od lat prawie trzydziestu. Wydawcą książki jest Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika, który ma swoją siedzibę właśnie w Wójtowicach. Publikacja powstała jako podsumowanie działań mających miejsce z okazji jubileuszu 700-lecia tej miejscowości.
Tematyka książki obejmująca: historię, krajoznawstwo, turystykę, politykę i inne dziedziny życia takiej społeczności jak Wójtowice, skupia się na lokalnym charakterze ale też opisuje regionalny kontekst, obejmujący całą Ziemię Kłodzką i może zainteresować czytelników chcących zgłębić zarówno lokalną jak i regionalną wiedzę.
Książka liczy łącznie 524 strony – objętość niezwykle imponująca, biorąc pod uwagę fakt, że dotyczy tak małej miejscowości. Wartość jej wzbogacają liczne i ciekawe ilustracje. Okładkę, do której wykorzystano zdjęcia autorstwa książki i kłodzkiego przedwojennego fotografa Georga Marxa, zaprojektował Piotr Soszyński.
***
Oddajemy głos Autorowi:
Książka o Wójtowicach powstała z fascynacji małą górską miejscowością na Ziemi Kłodzkiej.
Nie jestem jej stałym mieszkańcem. Jestem Dolnoślązakiem i Dolny Ślask ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Tutaj spędziłem całe życie i jest to dla mnie więź silniejsza niż zwyczajowo pojmowana Ojczyzna jako kraj moich przodków. Bo gdzie ona dla mnie jest? Tak się złożyło, że przynajmniej od kilku generacji moi przodkowie przemieszali się z pokolenia na pokolenie w inne regiony, jechali coraz bardziej na zachód...
Dla mnie poznawanie południowych krańców mojej małej „Ojczyzny” następowało stopniowo. Pierwszy raz przyjechałem na Ziemię Kłodzką mając kilkanaście lat na jednodniową wycieczkę do Kłodzka i Barda. Potem jeszcze była trzytygodniowa kolonia letnia w Międzygórzu. Odkryłem wtedy niesamowite bogactwo każdej z małych miejscowości tutaj leżących. Potem wracałem jeszcze wielokrotnie na krótsze lub dłuższe wizyty. Będąc w pewnym okresie rozwoju kariery zawodowej razem z żoną poczuliśmy potrzebę pewnego dystansu do życia, szczególnie tego zawodowego i zdecydowaliśmy się szukać naszego miejsca do ucieczki od codzienności. Wybór był łatwy. Znaleźliśmy takie miejsce w Wójtowicach koło Bystrzycy. Do tego czasu nasza wiedza o tej miejscowości była w zasadzie ograniczona do lektury Słownika Marka Staffy (Słownik Geografii Turystycznej Sudetów, tom 14. Góry Bystrzyckie i Orlickie). Ta doskonała książka (w zasadzi cały cykl) budziła pewne pytania, na których odpowiedzi zacząłem intensywnie poszukiwać. Czas i miejsce sprawiły, że znajdowałem je głównie w Internecie. Potem zakupywałem trochę literatury, w tym tej dawnej, pisanej przez niemieckich autorów. Segregator wypisów na temat Wójtowic i cała biblioteka na ten temat rosła coraz bardziej. Chętnie dzieliłem się nowymi informacjami ze znajomymi, z którymi spędzaliśmy weekendy w Wójtowicach. Dalszy ciąg zdarzeń i szczegóły są opisane w rozdziałach książki o jubileuszu wsi i literaturze, która była dla mnie źródłem.
I tutaj wrócę do początku mojej refleksji na temat pojęcia Ojczyny. To w Wójtowicach, a szerzej mówiąc na Ziemi Kłodzkiej czuję, że jest mój dom. Odnajduję, że Ten region najbardziej nazwałbym „moją Ojczyzną”, chociaż żaden z moich przodków tutaj nie mieszkał. (Bo jeżeli każdy z moich przodków żył gdzie indziej, to jaki widok w moich oczach będzie mi o nich przypominał?) Przy dzisiejszym trybie życia musimy wypracować sobie inne standardy podstaw naszej tożsamości. Jest to więc Ojczyzna nie z urodzenia ale adaptowana. Chyba dotyczy to wszystkich nas, Dolnoślązaków, nawet jeżeli tego w taki sposób nie potrafimy nazwać.
Albo z innej strony: Poznałem sporo ludzi i opinii związanych z dawnymi mieszkańcami Wójtowic i okolic. Oni słowo „Ojczyzna” i „Heimat” opisali na wiele sposobów. Ich rodziny i potomkowie żyli tutaj, może nie przez niezliczone wieki, ale na tyle długo, że w wiosce lub w sąsiednich miejscowościach, większość mieszkańców była dla nich „wujkami” i „ciotkami”. Ci, co jeszcze pamiętają obrazy z dzieciństwa są bardzo związani z tym rejonem i podchodzą emocjonalnie. Ale ich dzieci i wnuki traktują przyjazdy tutaj w inny sposób. Są ciekawi, wspominają opowieści o dramacie wygnania rodziców i są skłonni porozmawiać o tym co czują ale bez nadmiernych emocji. Zresztą sami także mieszkają już w innym miejscu niż osiedlili się po wojnie ich przodkowie: w Berlinie, pod Monachium, czy nawet w Bolonii. Dla nich obraz Ojczyzny też się zmienia. Więc czyją Ojczyzną będzie ta, doświadczona przez historię, piękna ziemia za kilkadziesiąt lat?
Ale żeby ją zaadoptować jako swoją, trzeba najpierw poznać jej skomplikowaną historię. W jakiejś mierze rysując konstrukcję książki patrzyłem na niemieckie „Heimatbuki” z tej okolicy (jest ich trochę). Myślę, że mamy już prawo napisać swoją cześć.
Niejednoznacznym jest odbiorca tej książki: książka powstała trochę dla mieszkańców wsi, szczególnie tych podobnych do mnie, którzy przychodzą tutaj zdecydowanie z własnej woli w ostatnich dekadach. Ci, którzy są tutaj od „powojnia”, często jako przywiezieni lub wręcz „zesłani”, mają problem z adaptacja przeszłości. Przeszłości, która jest taka jaka jest i innej się tutaj nie znajdzie. Żaden z przysłowiowych „kamieni” nie mówił tutaj po polsku. Odbiorcą książki mogą być też turyści, którzy w moim przekonaniu będą pomagać budować pomyślną przyszłość tego regionu. Nie mogę też ukrywać, że publikacja znalazła duże zainteresowanie wśród niemieckich partnerów i to nie tylko tych najstarszych. Liczę też na to, że pewne „okruszki”, które opisałem w sposób amatorski w mojej książce, będą inspiracją dla środowiska naukowego do dalszego twórczego rozwinięcia.
Tak na koniec, nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć praktycznego sensu moich fascynacji. Natomiast fizyczną postać tychże, bardzo wsparła pomoc Funduszu Lokalnego Masywu Śnieżnika. To oni, poprzez wygenerowanie środków na profesjonalną publikację, zachęcili mnie do przekucia kilku lat „bezsensownej” pracy w całkiem grubą książkę. No i są z Wójtowic!
Robert Leszczyński

PS. Ciągle udaje mi się znaleźć kolejne ciekawe informacje związane z moją ulubioną miejscowością, Dlatego mam prośbę o pomoc w dotarciu do materiałów źródłowych, szczególnie dotyczących okresu lat wojny, wymiany ludności i pierwszych lat powojennych, np.: - obecności pracowników przymusowych w gospodarstwach rolnych Ziemi Kłodzkiej i polskich więźniów w Kłodzku (mam niesamowitą relację na temat polskiej rodzinny podczas wojny w Wójtowicach, którą chciałbym zweryfikować), - list polskich mieszkańców z lat 40, 50. XX w. Zbiera się więc materiał na mały suplement… RL

**
Opis z okładki książki:
„Wójtowice to mała wieś na Ziemi Kłodzkiej. Przez ostatnie 700 lat jej historię pisali Czesi, austriaccy Habsburgowie i pruscy Niemcy. Każde z tych państw i monarchii miały swoje dwa stulecia. Resztę piszą teraz Polacy. Ważne tutaj były: lasy, rolnictwo, rzemiosło i mały przemysł a potem także turystyka i sport. Historia tutejszego kościoła sięga pięciu wieków, a szkoła była przez ponad 200 lat. Zwykli ludzie tutaj przyjeżdżali, wyjeżdżali, czasem wbrew swojej woli, przeżywali dramaty. Pozostawiali trwałe ślady swojej aktywności w piśmie i kulturze materialnej. We wsi bywali władający państwami, była mała i wielka polityka. Ponad ludźmi zawsze była zachwycająca i niezwykła przyroda, której ślady liczą ponad pół miliarda lat. To po prostu Wójtowice. O tym jest ta książka.”

**
Opinie na temat książki czytelników portalu krajoznawczego polska-org.pl, na którym pojawiła się informacja o książce, a który to portal odegrał pewną role przy zgłębianiu potrzebnej wiedzy do napisania książki:
maras - Administrator (2020-01-14 13:38:34): Szczerze polecam książkę naszego kolegi Roberta (RAJL), którą mam przyjemność obecnie czytać. Jest to niezwykle ciekawy “kąsek” dla wszystkich pasjonatów Ziemi Kłodzkiej i nie tylko. Książka wydana jest niezwykle starannie i zawiera bogaty materiał ikonograficzny. Można tam znaleźć ciekawe informacje często nawet zaskakujące. Jest tu i historia i współczesność. Są historie pojedynczych domostw i historie ludzi mieszkańców wsi. Dlatego warto poznać tę całą historię Wójtowic :) [..]
>wk (2020-02-28 17:27:33): [...] Na pewno żadna miejscowość w Polsce nie ma takiej monografii. Potężne dzieło – 19 rozdziałów i 5 dodatków tabelarycznych, ponad 500 stron, ponad 200 ilustracji (w tym unikatowe zdjęcia), setki przytoczonych źródeł polskich i niemieckich (w tym niedostępne archiwalia i prace przyczynkarskie). Całość jest kompilacją kilku gatunków: reportażu, wywiadów, kronik, opisów krajoznawczych, mini-esejów historycznych, a nawet informatora turystycznego. Zwykły turysta znajdzie rzetelne opisy ciekawych obiektów - oprócz znanych (zwykle niedokładnie), takich jak Fort Wilhelma i Strażnik Wieczności są to np. ruiny kapliczki, czy Kamień Królewski. Niektóre tematy, interesujące dla „zawodowców”, są szalenie drobiazgowe (np. dyskusja nazewnictwa wzniesień w okolicy Wójtowic). Całość wydana bardzo starannie, w twardych okładkach przez Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika.

**
Dla zainteresowanych nabyciem tej pozycji polecamy kontakt z Funduszem (https://flms.pl/pl/).

Gratulujemy książki – zarówno Autorowi jak i Wydawcy... i czekamy na część dalszą!

Wydania: