W wyborczym antrakcie

Autor: 
Jan Pokrywka

Z przyczyn technicznych piszę ten tekst przed drugą turą wyborów, ale niezależnie od jej wyników jedno jest pewne: PiS (Zjednoczona Prawica) stanie się zakładnikiem senatu i prezydenta. Nawet gdy wygra Andrzej Duda, może się okazać, że w trakcie ostatniej kadencji zechce się „wybić na niepodległość” i tym samym pokazać swemu wynalazcy środkowy palec. Z kolei postępowanie Rafała Trzaskowskiego będzie z oczywistych względów wrogie „dobrej zmianie”, co oznacza, że musi ona znaleźć stosowną większość do odrzucenia veta prezydenta. Jest to możliwe po dokooptowaniu do koalicji ZP PSL i Konfederacji. Dla „ludowców”, którzy są formacją odchodzącą w cień zapomnienia, będzie to być może ostatnia szansa na załapanie się na jakieś „konfitury” i postawią twarde warunki. PSL bowiem, nie jest już partią wiejską, nie tylko dlatego, że jej działacze z rolnictwem niewiele mają wspólnego, ale też dlatego, że tradycyjna wieś, z której wywodził się np. W. Witos, to już pieśń przeszłości.
Z kolei przed Konfederacją, która powoli, bo powoli, ale stale zwiększa swój potencjał, stoją 3 ważne problemy: patologiczny system rozdawnictwa, stan mentalny społeczeństwa, oraz patologiczny system wychowania. Próba zmian spotkać się może nie tylko z oporem potencjalnych koalicjantów, ale i społeczeństwa pozbawionego możliwości rozumienia procesów, w których bierze udział.

Czujność proletariacka
W czasach tzw. pierwszej komuny była to cecha niezbędna dla aktywisty partyjnego, rozpoznającego wraże działania na kilometr, a że panowała obsesja zagrożenia, wszędzie węszono wrogów najlepszego ustroju na świecie i kierowniczej roli partii rodzimej i bratnich. Okazuje się, że cecha ta nie tylko, że nie zniknęła wraz z partią, ale trwa nadal i ma się dobrze.
Mało kto wie o Stowarzyszeniu Nigdy Więcej, którego aktywiści, kto wie, czy nie pochodzący z czerwonych dynastii, tropią wszelkie przejawy faszyzmu, zachowując czujność. Dziełem ich jest tzw. Brunatna Księga Faszyzmu, w której publikowane są osoby i przejawy faszyzmu. No dobrze, ale jak wykrywane są śladowe ilości faszyzmu i faszyści i jakimi kryteriami? Ależ to proste. Faszystą jest ten, kto nie jest rewolucjonistą, ultrasem postępu, czyli, krótko mówiąc, ten kto nie jest lewakiem, ergo: kto nie jest z nami jest przeciwko nam i musi być wyeliminowany.
Ostatnio ofiarą padła książka R. A. Ziemkiewicza Cham niezbuntowany, w której działacze SNW odnaleźli ślady nie tylko faszyzmu, ale i antysemityzmu i choć na krótko, zablokowali jej sprzedaż na Allegro.
Działania tego, nie wiadomo przez kogo finansowanego, stowarzyszenia, wpisują się w globalną taktykę lewicy, święcącej tryumfy za oceanem, czego przejawem są zamieszki w amerykańskich miastach. Ma to prowadzić – o czym pisałem przy innej okazji – do anarchii, dezintegracji starego porządku, upadku kultury i cywilizacji, czyli do chaosu, z którego wyłonić ma się nowy wspaniały świat. U nas, wskutek zapóźnienia, ideologia póki co, nie jest jeszcze tak silna, ale wpływ jej na młodzież i dzieci jest już widoczny. Jeśli nie chcemy zostać dorżniętą watahą, musimy wyeliminować jej wpływ na nie, co nie jest takie proste. Lewicowe ideologia bowiem nie wychodzą z dołów społecznych lecz ze zlasowanych głów przedstawicieli elit.

Historia pewnego wirusa
Miało być czymś innym, ale jak można przejść do porządku nad zakażeniem koronawirusem Adama Małysza? Jasne, że nie można, tym bardziej, że przebieg choroby był bezobjawowy. Jak zatem zdiagnozowano chorobę? Oto jest pytanie, na które odpowiedzi szukała i znalazła pani doktor Anna Martynowska z Lądka Zdroju. Nie będę streszczał argumentów, jakże przecież sensownych, każdy może sobie to odnaleźć i posłuchać na YT. Teraz chciałbym zwrócić uwagę na coś innego.
Jak pamiętamy, film „Trzy dni Kondora” to historia jednego z pracowników tajnej agendy CIA, zajmującej się analizą treści książek sensacyjno-szpiegowskich, wykorzystywanych później do innych operacji. Jeden z pracowników wychodzi na obiad, a gdy wraca, znajduje swoich kolegów zastrzelonych. Chodzi o film z 1975 roku, nie późniejszy serial, ale mniejsza o to.
5 lat później ukazuje się thriller Deana Koontza „Oczy ciemności” o poszukiwaniach przez matkę porwanego syna, przetrzymywanego w jednym z tajnych laboratoriów rządowych i poddawanego testom medycznym. Pomińmy tu fabułę tej powieści, bo najważniejsze jest coś innego. Oto laboratorium amerykańskie prowadzi badania nad sztucznie wytworzonym wirusem, który w tym przypadku wymknął się na zewnątrz wskutek błędu jednego z pracowników. Ale i to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, skąd pochodzi ten wirus. Otóż pierwsi stworzyli go Chińczycy w laboratorium w Wuhan nazywając go WUHAN-400. Jakieś skojarzenia?
Ktoś powie, że to przypadek, ale jeżeli nawet, to wart refleksji. My w Polsce mamy fałszywy obraz funkcji pop-kultury jak i kultury w ogóle, będący pokłosiem wizji poetów romantyzmu jako sumienia narodu, a i późniejszych pisarzy także. W rzeczywistości literatura, a teraz bardziej film, to narzędzia propagandy państw i organizacji globalnych, związanych z określoną doktrynalną, celem których jest takie sformatowanie umysłów, aby prowadziły do zakładanych zachowań.

Kto będzie pracował?
Zacznę od historyjki, prawdziwej, którą opowiedział mi mieszkaniec pewnej wspólnoty mieszkaniowej. Wspólnota wynajęła jednego z lokatorów do sprzątania klatki schodowej raz w tygodniu za ok. 300 zł miesięcznie. W sumie było to jakieś 4 razy na miesiąc i przez jakiś czas to działało, aż przyszedł koronawirus i facet zaprzestał sprzątania pod tym właśnie pretekstem. Ale pieniądze brał i bierze, bo pozostali mieszkańcy nie są zgodni co do tego jak postąpić. Pogonić go, czy czekać, aż przestanie się bać wirusa.
To zadziwiające, ale prawdziwe, jednak, o ile większość czytających wiedziałaby co zrobić w tym przypadku, to już niekoniecznie widzą to samo w nieco innej skali.
Koronawirus sprawił, że pracy nie wykonują ludzie w innych branżach w skali kraju i nie tylko, choć pieniądze biorą. Nie mówię tu o pracownikach fabryk, w których ustała produkcja i ludzie są zwalnianiu, co doprowadzi do zapaści ale dopiero za kilka/naście tygodni i co jest inną sprawą. Na jeszcze innym poziomie, niezależnie od koronawirusa, w tzw. państwach zachodnich od lat 70. pracę wykonują gastarbeiterzy, czy jak kto woli – imigranci, a lokalsi pogrążeni w socjalnej nirwanie wierzą, że zasiłki i inne formy pomocy państwa trwać będą wiecznie. Nie będą.
Zmiana tego paradygmatu nie będzie łatwa, o czym przekonał się Donald Trump próbując postawić USA na nogi. Jak wiadomo, spora produkcja tego kraju znalazła się w Azji i Ameryka trzyma się jeszcze dzięki temu, że transakcje ropy odbywają się w dolarze. Trump chciałby to zmienić i się zaczęło. Pod pretekstem śmierci (uduszenia) jednego Czarnego wybuchły zamieszki. Rzecz jasna, nie wszyscy biorący w nich udział wiedzą o drugim dnie, ale to wyczuwają. Bo jakże, mają iść do pracy? Amerykanie od pracy się odzwyczaili i nie potrafią jej wykonywać, a kto nie wierzy, niech sobie „wygugla” film „Chińska fabryka”.
Dlaczego tak jest? – ktoś zapyta. Dlatego – odpowiadam – że od XIX wieku lewicowa propaganda „zaorywuje” umysły i dziś mamy początek dramatu, którego dalszych aktów doświadczymy, nie tylko jako widzowie.
Może nie wszyscy wiedzą, ale łatwo można to sprawdzić, że postulaty Komunistycznej Partii USA z lat 20. XX wieku niemal w całości zostały spełnione!

Wydania: