Wybory. Sąsiedzi
Miało być tak pięknie! Mieliśmy obudzić się po wyborach w zupełnie innym kraju, a co zastaliśmy rano po wieczorze wyborczym, gdy otworzyliśmy zaspane oczy? Wciąż to samo: kraj mlekiem i miodem płynący. Kraj z bonusami wakacyjnymi, tekturowymi czekami, ech… No cóż, trzeba zacisnąć zęby i nadal żyć w tym luksusie. Zastanawiałam się długo, o czym tym razem skrobnąć felieton. Pomyślałam sobie, że po stresie, jaki niewątpliwie przysporzyła nam kampania prezydencka, należy się trochę zrelaksować. Dlatego tym razem będzie lekko, przyjemnie i zabawnie. O czym więc będę pisać? O sąsiadach będę pisać: bezczelnej wronie, zakochanej parze gołąbków, nadruchliwych trzech jeżach i wścibskim wróblu. Już widzę oczami wyobraźni jak Drodzy Czytelnicy zachodzą teraz w głowę, czy aby ich ulubiona dziennikarka prowincjonalna – zmęczona życiem w mieście – przypadkiem nie przeniosła się do lasu. Nic z tych rzeczy! Ten zwierzyniec, choć zabrzmi to nieprawdopodobnie – żyje obok mnie we Wrocławiu i co najciekawsze – wygląda na to, że mu tutaj jest bardzo dobrze.
Z sąsiadami żyjemy albo w zgodzie, albo w wojnie, jest też jeszcze opcja trzecia – ignorancja. Jak pokazują sondaże, aż 93% Polaków deklaruje, że potrzebne jest utrzymywanie relacji z sąsiadami, a 82% twierdzi, że nie kłóci się z sąsiadami. Uchm... ciekawe. Co do mnie, to jeżeli chodzi o sąsiedzki zwierzyniec – relacji z nimi nie utrzymuję, co do kłótni... czasem mnie poniesie. Ale, cholera, każdego by poniosło, gdyby taka bezczelna wrona darła mu dziób niemal pod samym nosem już o czwartej rano i budziła człowieka, któremu co dopiero udało się zasnąć. Powiem szczerze, że czasem mam ochotę przyładować temu ptaszysku ze śrutówki w ten jego upierzony kuper. Jak podają naukowe książki, wrony żyją samotnie, w parach lub w stadach (ta moja sąsiadka jest singlem). Porozumiewają się na duże odległości i informują o zdobytym pożywieniu oraz o aktualnej sytuacji. Domyślam się więc, że awantura jaką urządziła w noc wyborczą, była powiadomieniem ogółu o aktualnej sytuacji politycznej kraju. Niedawno na jednym z portali internetowych przeczytałam, że wrona przynosi nam przesłania ze świata mgły i cieni. Pojawiając się w naszym życiu nawołuje nas do skupienia się na swoim wnętrzu. To czas, aby zajrzeć za zasłonę, we wszystkie te zakamarki naszej duszy, gdzie nie chcieliśmy zaglądać. Te psychologiczne dywagacje jakoś do mnie nie przemawiają, po pierwsze, jak mam niby zajrzeć w te moje zakamarki, gdy to ptaszysko tak kracze, że nie daje mi się skupić? Ale dość o krzykliwej wronie. Zakochana para gołębi uwiła sobie miłosne gniazdko nieopodal mojego balkonu. Gruchają jak najęte, a jak nie gruchają to się wścibsko gapią mi w balkon. Patrzą na mnie w taki sposób, jakby były zdziwione, że ja w przeciwieństwie do nich, nie grucham tak zapamiętale ze swoim partnerem. Co do jeży, to jest ich trójka. Zastanawiam się, czy nie cierpią przypadkiem na ADHD - tak się wiercą. Wieczorem przychodzą do pobliskiego ogródka. Prowadzą bardzo hałaśliwe życie. Czasem dochodzi tam chyba do bójek. Co do wróbla, to jegomość ten jest strasznie wścibski, jak to wróbel. Upodobał sobie balkon i siadanie na skrzynce z pelargoniami, zwłaszcza wtedy, gdy ja zasiadam do pracy przy komputerze. Siedzi i się gapi.