Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Autor: 
Jan Pokrywka

Już o tym pisałem, ale jeszcze raz powtórzę w wersji rozszerzonej: każda rewolucja i wojna prowadzi do zmiany stosunków własnościowych i pozyskania taniej siły roboczej. Teraz dodam, że dotyczy to także zmian ustawowych. Oto nowelizacja legalizuje możliwość odebrania zwierzęcia właścicielowi w asyście policji lub straży gminnej przez przedstawiciela organizacji społecznej (cokolwiek by to miało znaczyć), który może wejść na teren gospodarstwa bez zgody, a nawet – mimo sprzeciwu właściciela, no i zwierzę to zabrać Pretekstem przyznania takich uprawnień tym samozwańczym rewidentom jest ochrona zwierząt przed złym traktowaniem. Krótko mówiąc: ukraść zgodnie z prawem. Któż bowiem jest w stanie podać kryteria oceny, czy jakieś zwierzę jest traktowane dobrze, czy nie, poza skrajnymi przepadkami? Tym bardziej, że przecież stosowne zapisy penalizujące znęcanie się nad zwierzętami istnieją. Wystarczy przestrzegać prawa już istniejącego, aby uzyskać efekt, a ponieważ się nie przestrzega, nie ma efektu i tworzy kolejne prawa. To swoisty kult cargo. To jeden poziom znaczenia tej nowelizacji, ale jest i inny. Zakaz hodowli zwierząt futerkowych uderzy w polskich hodowców, którzy podzielą los plantatorów jabłek; jak pamiętamy w ramach restrykcji nałożonych na Rosję za zajęcie Krymu wstrzymaliśmy eksport owoców na tamtejszy rynek, skutkiem czego sady trzeba było wyciąć i dziś mamy taką sytuację, że jabłka są droższe od bananów. No, ale na tym skorzystali inni eksporterzy, tak jak teraz skorzystają hodowcy np. duńscy. W szerszym znaczeniu nowelizacja uderzy w całe rolnictwo i branże z nim związane. Kwestią jest, czy to wszystko robione jest na zlecenie, czy z czystej głupoty?

Świat coraz bardziej wirtualny
No i kto by się spodziewał, że książę Potiomkin będzie świecić tryumfy zza grobu? Nikt chyba, choć powyższe staje się faktem. Uświadomiłem to sobie w momencie, gdy telewizja pokazała mecz polskiej drużyny w eliminacjach europejskich pucharów. Nie zamierzam tu się znęcać nad poziomem naszej 32-giej ligi w Europie i jej przedstawicieli, bo chodzi o coś innego. W europejskich rozgrywkach, podobnie jak w innych ligach (na szczęście nie w polskich) mecze, z powodu koronawirusa, odbywają się bez udziału publiczności. Początkowo było bardzo głupio, gdy trybuny świeciły pustkami, a tym, co było słychać, były odgłosy piłkarzy, nie zawsze cenzuralne. Potem wprowadzono zmiany, polegające na tym, że na niektórych stadionach na siedziskach umieszczono tekturowe lub z dykty wizerunki kibiców, tak jak ks. Potiomkin na trasie przejazdu Imperatorowej umieszczał podobne wizerunki sielskich siół. No, ale idziemy z duchem czasu, więc technicy-
dźwiękowcy zaczęli najpierw niezdarnie ale wkrótce całkiem sprawnie podkładać dźwięki pod wydarzenia boiskowe. Więc np. jak ktoś padał sfaulowany słychać było gwizdy, gdy padła bramka – owacje, itd. jeszcze tylko dopracować trzeba wizerunki kibiców i nowy wspaniały świat stanie się faktem. Bo też kibice, w dobie horrendalnych dochodów bukmacherskich, których część finansuje futbol, nie będą już potrzebni tym bardziej, że te kilkadziesiąt tysięcy ludzi zgromadzonych w jednym miejscu stać się może zarzewiem buntu.

W tym szaleństwie jest metoda?
Naczelnik naszego państwa uznawany jest za wirtuoza intrygi, ale takiego, który na samym końcu potyka się o własne nogi. Tak stało się w przypadku dwóch ustaw, jednej, która rzeczywiście przeszła, a druga odpadła, póki co, prowadząc do kryzysu w obozie władzy.
16 września Sąd Najwyższy orzekł, że nielegalne jest poddawanie obywatela tak zwanej „dezubekizacji” tylko na podstawie przynależności do podejrzanej formacji, jak np. SB, która to ustawa prowadziła do obniżania tzw. ubeckich emerytur.
Druga to ustawa „Bezkarność +”, według zapisów której nie popełnia przestępstwa ten, kto popełnia przestępstwo w celu przeciwdziałania COVID 19. W tym drugim przypadku doszło do kryzysu władzy, bo posłowie od Ziobry, jak i od Gowina głosowali przeciw lub wstrzymali się od głosu (posłowie Konfederacji byli przeciw), podobnie jak w przypadku ustawy o ochronie zwierząt. Ustawa o bezkarności podważała de facto zapisy Kodeksu Karnego, bo każde bezeceństwo można jakoś uzasadnić, np. że chodzi o zbrodniczego koronawirusa w szczególności. I tu można zobaczyć, jak Naczelnik potyka się o własne nogi, ale czy jest to obraz prawdziwy? Niekoniecznie. W końcu „zmłotkowani” buntownicy w pokutnych worach powrócili do Canossy, choć mogłoby się wydawać, że wobec nadciągającego kryzysu gospodarczego PiS zechce oddać władzę jak w roku 2007, gdy Naczelnik wysadził w powietrze koalicję z LPR i Samoobroną, a co doprowadziło do przedwczesnych wyborów i 8 lat rządów PO. Nie można wykluczyć, że owe porażki Naczelnika nie są przypadkowe, lecz są efektem głębszej intrygi, której dziś, tzn. w chwili pisania tego tekstu, jeszcze nie dostrzegamy.
Odkryła rąbek tajemnicy
Wszyscy zapewne pamiętają wypowiedź pewnej paniusi z Parlamentu Europejskiego o konieczności zagłodzenia finansowego Polski i Węgier. Posypały się gromy z jednej strony, nawiązujące do komór głodowychw Auschwitz i śmierci jaką poniósł w jednej z nich bł. Maksymilian Kolbe, a z drugiej – lekceważenie, że wypowiedź wyrwana z kontekstu albo taki sobie wygłup. Jednak obydwie narracje są z gruntu fałszywe, niezależnie od tego, czy głoszone z premedytacją, czy nie, choć mam wrażenie, że to pierwsze. Zasłania się bowiem to co najważniejsze. Współczesne wojny toczą się w formie zbrojnej dopiero wtedy, kiedy nie dadzą efektów naciski inne, w tym ekonomiczne. Paniusia owa, bez względu na jej status, coś tam przecież wie i chlapnęła to, co jest częścią taktyki mającej nas zmusić do posłuszeństwa. Oni, tzn. jakieś światowe lub europejskie elity nie mają innego wyjścia, jak tylko zgnoić społeczeństwo polskie i węgierskie finansowo tak, aby po pogorszeniu się poziomu życia doszło do przewrotu. Pytanie za 100 punktów: dlaczego rząd nie powie o tym społeczeństwu wprost pytając, czy się temu podda, czy nie i czy jest ono przygotowane na tę formę wojny, a co najważniejsze czy społeczeństwo odpowie pozytywnie? Tego nie wiem, ale przypuszczam, że z powodu np. jego poziomu świadomości. Aby go zmienić potrzebny jest program umożliwiający zrozumienie w jakim społeczeństwo jest stanie, a tym samym przygotować je na to, co je czeka. Tymczasem wygląda to tak, że rząd uzależnił się od subwencji zewnętrznych jak narkoman od narkotyków i ten stan uznaje i podaje do wierzenia jako coś naturalnego.

Wydania: