Starość. Chrust

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Męczący upał, może i nuda, a najpewniej jedno i drugie; spowodowały, że odstąpiłam od żelaznej zasady i włączyłam kanał tv rządowej. Konkretnie obejrzałam piątkowy koncert w Opolu. Muzyczne, echem, echem – kulturalne wydarzenie, wywołało we mnie wiele uczuć. Nie będę zamęczać Szanownych Czytelników opisem wszystkich moich uczuć, poprzestanę na jednym, najsilniejszym – uczuciu starości. Słuchając koncertu „Od Opola do Opola”, prezentującego najważniejsze muzyczne wydarzenia oraz jubileusze opolskich ikon, gwiazd polskiej sceny muzycznej – poczułam się najzupełniej w świecie staro. Przejmujące uczucie przemijania nie chciało mnie opuścić jeszcze długo po zakończeniu koncertu. Co ciekawe, mieszało się ono (to uczucie przemijania) z uczuciem ekscytującego pogodzenia się ze średnim wiekiem. Przyznają Państwo, że to ambiwalentne połączenie.
Ad rem: piątkowy opolski koncert przebiegał w geriatrycznej atmosferze, była to taka, nazwijmy to – seniorolada w rytmie disco. Trzeba przyznać, że pod względem przygotowania, było bez zarzutu. Ruch na scenie przypominał pracę przetwórni –„przebrzmiałe” gwiazdy występowały jedna po drugiej; następował okrzyk „jak się masz Opole!”; aplauz widowni; występ; pojawiała się wyfiołkowana para prowadzących ze zwrotami grzecznościowymi, rozsyłająca śnieżnobiałe uśmiechy; odznaczenie gwiazdy nagrodą i pa pa.
Przyglądając się tej senioroladzie w rytmie disco, pomyślałam sobie, że dojrzałość w sumie nie jest taka zła. Postanowiłam od tej pory nie narzekać, że mi coś strzyka, czy męczę się idąc po schodach; przecież wchodzę w wiek dużych możliwości, nadgryzanie zęba czasu to jedynie dodatek, który należy zwyczajnie zignorować lub samemu go nadgryźć he he. Ostatnimi czasy starość staje się trendy. Gwiazdy, gwiazdeczki, gwiazdunie, ale i politycy coraz częściej o niej wspominają (bynajmniej nie przy okazji płakania nad wysokością emerytur – mowa tutaj o gwiazdach, nie politykach, rzecz jasna). Daleko szukać nie trzeba, prezydent wspominał nie tak dawno, że ma 50 lat i poważny problem, żeby nawlec sznurówki bez okularów. Fiu, fiu, odważne wyznanie. Jedna z gwiazd tv śniadaniowej czy tam obiadowej, przy okazji urodzin (40+) podzieliła się w mediach społecznościowych problemami m.in. natury fizjologicznej. No, no, te śmiałe, i co by nie mówić także kokieteryjne oswajanie przemijania, daje do myślenia.
Niech nie zmyli nikogo mój nieco kpiący (przyznaję) ton wypowiedzi, sprawa jest bowiem poważna. Mimo pory letniej, nieubłagalnie nadejdzie zima, a z nią pora grzewcza i problem cen ogrzewania. Ho, ho, co to też będzie się działo, strach pomyśleć. Jest propozycja darmowego chrustu z lasu. Tylko czekać, jak pozwolą w związku ze wzrostem cen żywności polować na zwierza, ptactwo i zrywać jadalne korzonki (dużo białka). Wszystko pięknie, ale jak człowiek starawy i mu tu strzyka, a tam znowu go kłuje, to jak, cholercia, ma się biedak zaprzątnąć wokół tego naturalnego dobra czekającego w lesie? Upolowanie zwierza nie na należy do łatwych, a potem jeszcze to zaciągnąć do domu, wypatroszyć, skórę wygarbić, uszyć odzienie. A takie kucanie przy zrywaniu korzonków? Toż jak się kucnie, to się potem nie wstanie. Co do chrustu (także konary i pnie) nie każdy ma transport, niektórzy będą zmuszeni targać to na plecach lub pod pachą. No nie wiem, co to będzie. W każdym razie jest jeszcze czas na to, by dopracować wszystko. Osobiście proszę o roztropność. I tak jak sznurówki można zastąpić rzepami, tak i w tym przypadku znajdzie się rozwiązanie.

Wydania: