Ewa Beyer-Formela – niezwykła postać polskiej rzeźby współczesnej - Wspomnienie.

Autor: 
Krystyna Toczyńska-Rudysz
Foto: 
Mieczysław Krywienko
3Q2A9448.jpg
3Q2A9458.jpg
3Q2A9468.jpg
3Q2A9474.jpg

Wiadomość o odejściu Ewy Beyer dotarła do Jej lądeckich przyjaciół z opóźnieniem. Artystka zmarła 24 września 2022 r., mając 87 lat. Na stałe mieszkała w Sopocie. Zawsze intensywnie uczestniczyła w życiu artystycznym w Polsce i zagranicą. Brała udział w licznych wystawach w Gdańsku, Sopocie, w Krakowie, w Bydgoszczy, we Wrocławiu, w Centrum Sztuki w Orońsku, we Francji i w Niemczech.
Pochodziła z Kaszub. Cechowała Ją siła, pracowitość, konsekwencja w działaniu, odziedziczone po przodkach, typowe dla tej grupy etnicznej.
Życie Ewy poraża wręcz liczbą dokonań. Dokumentują to liczne recenzje, katalogi wystaw, wyróżnienia, stypendia, uwieńczone najwyższą nagrodą Ministra Kultury i Sztuki „Gloria Artis” w 2005 r.
Jej życie, to życie ze sztuką i dla sztuki, zawsze blisko przyrody, zauroczone jej tajemnicą i pięknem. Z materiałów, które zrodziła ziemia, tworzy swoje dzieła – ogromne pnie drewna, bryły granitu, marmuru czy gliny. Te, po delikatnej ingerencji dłuta, najczęściej zachowują swoje biologiczne formy. W ciągu lat powstają wielkie monumentalne dzieła, a także mniejsze, które trafiają na sale wystawowe.
Ewa zawsze kochała kamień. Początki tego uczucie – jak wspomina rzeźbiarka – sięgają wojennego dzieciństwa, kiedy kamyki stawały się jedynymi zabawkami.
W poszukiwaniu materiału rzeźbiarskiego pojawiła się Ewa na Ziemi Kłodzkiej, w tym zakątku regionu, gdzie góry skrywają marmury; piękne, białe, różowe, zielone. Tu poznaje i inne bogactwa – architekturę starych kościołów, rozsiane wzdłuż wiejskich dróg, wzruszające swą prostotą kapliczki, niepowtarzalny krajobraz jakże różny od pomorskiego.
Wędrując po okolicy poznaje także wspaniałych ludzi, pasjonatów, społeczników, gospodarzy swego terenu. Nawiązuje trwałe przyjaźnie z leśnikami, pracownikami kamieniołomów, z Nadleśnictwem w Strachocinie, gdzie w osobie Pana Mieczysława Krywienki znajduje wielką pomoc i wsparcie.
Zaprzyjaźnia się z wieloma ludźmi, z rodzinami, u których czuje się jak w domu. Ta drobna postać, niepowtarzalna, w długich sukniach, z burzą rudych włosów owiniętych lekkim szalem, maszerująca niezmordowanie do miejsc swoich prac, bez planu na obiad, nocleg, posiłek, na piechotę, bez samochodu – znana i rozpoznawalna staje się częścią miejscowego pejzażu.
Na swojej drodze spotyka niezwykłego proboszcza ze Starego Gierałtowa, zwanego, ze względu na olbrzymią posturę, popularnie „Kruszyną”. Osoba księdza pełnego inicjatyw i pracy na rzecz swoich parafian staje się dla Ewy inspirującą wiele przedsięwzięć, które chętnie podejmowała. Wspólnie z „Kruszyną” ratują resztę ginących cmentarzy.
Z wyciągniętych z zarośli płyt nagrobnych powstaje szereg przykościelnych lapidariów.
Wielka społeczna akcja leśników ratuje leśny kościółek w Karpowie, do którego wnętrza rzeźbi Ewa pełne wyposażenie. Bierze udział w remoncie Sanktuarium na Górze Cierniak, rekonstruuje tam także cenną drogę krzyżową. Dla licznych opustoszałych przydrożnych kapliczek rzeźbi figurki pięknych Madonn by wypełnić ich puste nisze.
Artystka staje się znana, potrzebna i doceniana. Poza tą całą społeczną działalnością wykonuje własne prace, wiele rzeźbi. Z tego dorobku powstaje w Nadleśnictwie w Strachocinie u pana Mieczysława Krywienki tzw. „Galeria Zielone Oko”. Jeszcze jedna regionalna atrakcja turystyczna.
Natura wędrowca powoduje, że nadal jest ciągle w rozjazdach – wpada do domu w Sopocie, wyjeżdża na ukochane plenery, bierze udział w wystawach polskich i zagranicznych i znów powraca na Ziemię Kłodzką. Jeśli chce odpocząć to właśnie tu, spacerując z blokiem i rysując piękne kłodzkie widoki, delikatne pastelowe – w zupełnym kontraście do swoich rzeźb, wystukanych młotkiem i dłutem.
Związek Ewy z Ziemią Śnieżnika trwał ponad 30 lat.* Pozostawiła tej ziemi bogaty spadek: wiele prac, wiele artystycznych dokonań, wiele trwałych przyjaźni; z panem Mieczysławem Krywienko, księdzem „Kruszyną”, Jackiem Rybczyńskim ze Starego Wapiennika, z domem „Skowronki” w Radochowie i wieloma znanymi postaciami lądecko-strońskiego zakątka Ziemi Kłodzkiej.

10 lutego 2023 r., kiedy wiadomość o śmierci artystki dotarła do nas,z inicjatywy Kariny Fuglińskiej, właścicielki „Domu Skowronki” spotkali się najbliżsi przyjaciele na pożegnalnym wieczorze. Wspominano artystkę ze wzruszającą czułością, pełnym zrozumieniem Jej niepowtarzalnej obecności na tym obszarze, gdzie pozostawiła „kamienne” ślady pracy swoich rąk, trwałe i niezniszczalne.

*Artykuł poświęcony Ewie Beyer pt. „30 lat u stóp Śnieżnika” opublikowano w „Ziemi Kłodzkiej” w numerze 242/243 z 2014 r.

Wydania: