Imperium kontratakuje
Na nic zdało się ostrzeżenie i 1 października weszło w życie rozporządzenie rozszerzające gamę szczepień częściowo przymusowych, ale bez obaw, z czasem przymusem objęte zostaną wszystkie. Rozporządzenie wydała nowa wówczas ministra zdrowia, ale nie miejmy złudzeń, nowy minister na pewno niczego nie zmieni. Z tego choćby powodu, że tak PiS, jak i była opozycja, jeżeli dojdzie teraz do władzy, rozporządzenia nie odwoła, bo tak ona jak poprzednicy są jedynie funkcją sił wyższych, międzynarodowych i nie do końca rozpoznanych.
Podobnie rzecz się ma z Międzynarodową Książeczką Szczepień, która – tylko patrzeć jak – zastąpi inne dokumenty jak dowód czy paszport, bądź stanie się immanentną częścią.
Zabawne jest to, że jak głosi komunikat MZ do 13 września odbywały się „konsultacje publiczne”. Mniejsza o nazwę, bo publiczny może być np. dom, a konsultacje są zwykle społeczne, ale ani ja, ani nikt kogo znam, o takich nie słyszał.
Jerzy Zięba uważa, że projekty takie jak ten podlegać powinny pod referendum, bo wierzy w demokrację bezpośrednią i szczerze mu zazdroszczę wiary w zdrowy rozsądek Polaków, a to choćby dlatego, że: 1. referendum przy okazji wyborów nie wypaliło, a 2. że – jak podają statystyki - 43% Polaków wyznaje religię globalnego ocieplenia przy 37% sceptyków i reszcie bez zdania.
No i przy dziwnej obojętności wobec raportu NIK wskazującego na błędne wydatkowanie 190 mld zł na fundusz antykowidowy, 941 mln zl na szpitale kowidowe, w większości puste i 82,3 mln zł na wadliwe respiratory.
Kiedy zostaniemy kanibalami?
O tym, że powoli stajemy się cywilizacją dzikich świadczy chociażby stanowisko grupy roboczej internistów polskich pt. „Zapobieganie terapii daremnej u dorosłych chorych, umierających w szpitalach”, co ma być de facto zalegalizowaną eutanazją.
Dlaczego piszę: cywilizacją dzikich? Bo już w starożytnej Grecji Hipokrates sformułował 2 podstawowe prawa medyczne: po pierwsze nie szkodzić, a po drugie – dobro chorego najwyższym dobrem, a to co jest proponowane przez siły niejawne, których wydmuszką jest owa grupa robocza, stoi z tym w jawnej sprzeczności. Można to co najwyżej porównać ze składaniem krwawych ofiar przez kapłanów Azteków czy Majów, których kapłani na żywca wyrywali ofiarom serca i inne narządy, podobnie jak to się czyni podczas pobierania organów. Bo może nie wszyscy o tym wiedzą, lub wiedzieć nie chcą, ale organy pobiera się żywym, u których stwierdzono tzw. „śmierć pnia mózgu”.
Medycyna współczesna uległa zwyrodnieniu, lub też przekierowaniu demonicznemu, jak wolą niektórzy, gdzie zyski czy to firm farmaceutycznych, czy transplantacyjnych, stoją wyżej niż wartości moralne. Np. wystarczy, że w skali Gleasona chory uzyska mniej niż 7 punktów to może być skazany na śmierć. W jaki sposób? Choćby przez pozbawienia żywienia, antybiotykoterapii, podawania tlenu, dializ, stymulacji serca, itd. Stąd już tylko krok do morderstw poprzez np. bańkę powietrza w strzykawce ze środkami znieczulającymi wstrzykniętymi do żyły szyjnej.
Ktoś powie, że to niemożliwe. Teraz być może tak. Ale w przyszłości? Jeszcze nie tak dawno rezygnacja z zasad Hipokratesa też wydawała się niemożliwa, a stała się normą.
O maśle na głowie
Na niczym stanęła pierwsza rozprawa dr Katarzyny Ratkowskiej przed Sądem Lekarskim w Bydgoszczy. Rzecznik Dyscyplinarny Odpowiedzialności Zawodowej obwinił dr Ratkowską o to, że krytycznie wypowiada się na temat „szczepionek” covid 19 i leczy pacjentów amantadyną.
Pełnomocnicy obwinionej złożyli wniosek o wyłączenie sędziów z powodu konfliktu interesów a więc braku bezstronności, ponieważ są oni finansowani przez koncerny farmaceutyczne, a Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej jest na liście płac AstraZeneca.
Pełnomocniczka dr Ratkowskiej poinformowała także, że do prokuratury złożone zostało zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez rzecznika dyscyplinarnego oraz sędziów poprzez nadużycie swoich funkcji i bezpodstawne, niezgodne z wiedzą medyczną opartą na dowodach, nękanie i szykanowanie Ratkowskiej.
Złożone zostało również powództwo w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy o naruszenie dóbr osobistych dr Ratkowsiej z tego samego powodu.
Na tym właściwie posiedzenie „sądu lekarskiego” się zakończyło, ale przecież nie zakończyła się sprawa, której ciąg dalszy z pewnością nastąpi.
Nas może dziwić to, że do orzekania o winie wystąpiły osoby, które widać zapomniały o powiedzeniu, że kto ma masło na głowie, nie powinien wychodzić na słońce
Lokalna praca u podstaw
Od ponad 30 lat kłodzkie środowisko wolnościowe, średnio raz w miesiącu spotyka się by wymienić się myślami, a także by brać udział w życiu politycznym kraju, w wyborach krajowych i lokalnych.
Nie jest to grupa formalna i zamknięta, ani nie hierarchiczna, co jest o tyle ważne, że udział i pomysł każdego wolnościowca zasługuje na uwagę. No i co najważniejsze: nie chodzi o to, by aspirować do jakiejś hierarchii, ale by stworzyć własną.
Dlaczego to takie ważne? Ponieważ „nasze elity polityczne”, czy to „płomiennych patriotów”, czy „zdrajców” aspirują do udziału w obcych hierarchiach i w zasadzie na tym wszystko się kończy. To, rzecz jasna, do niczego nie prowadzi, prócz dalszej degradacji Polski w świecie. Aby odegrać jakąś rolę trzeba mieć własną narrację i strategię. Bez kompleksów.
Wspomnieć należy, że dzięki naszej determinacji Kłodzko jest jednym z nielicznych miast w kraju gdzie nie ma płatnych stref parkowania na ulicach.
Na szczęście pojawiają się młodsi ludzie noszący w sercu idee wolnościowe. A to ważne, gdyż lewicowa inżynieria społeczna przyśpiesza i czuć zniecierpliwienie Wielkich Demiurgów „organizujących” nasz świat na nowo. Nie poprzez terror, przynajmniej na razie, lecz przez systematyczne, totalne pranie mózgów oraz system globalnej kontroli wszelkich działań rynkowych, kulturowych, społecznych przez globalne korporacje, które porozumiały się z nowoczesną lewicą. Za gwarancje monopolu, zostawiły lewicy wolną rękę na polu inżynierii społecznej. Powstał swoisty „sojusz ekstremów„ jak nazywa to profesor Wielomski.
Dlatego tak ważna jest oddolna praca od podstaw.