Felieton Jana Pokrywki - sierpień 2024

Autor: 
Jan Pokrywka
!jan-pokrywka.jpg

Alkoholowe dywagacje
Zarzucono mi, że w poprzednim tekście pisząc o prozdrowotnych właściwościach alkoholu naruszyłem przepisy ustawy antyalkoholowej. Otóż nic podobnego. Powtórzę to raz jeszcze: alkohol jest toksyną gdy pity jest w nadmiarze, skraca życie, niszczy narządy, układ nerwowy i krążenia. Ale można na to też spojrzeć z punktu hormezy. Zacznę jednak od dygresji.
W latach 80. XX w. cyklicznie wychodziła książeczka pt. „Ekspres Reporterów”, w której reporterzy zamieszczali co ciekawsze obserwacje z życia. Oprócz tego istniało wiele instytucji o szczytnych celach, np. zwalczania alkoholizmu. Tak się złożyło, że działacze jednej z nich postanowili odbyć zebranie na stateczku płynącym po Wiśle. W trakcie jednak tak się zaperzyli walką z tym nałogiem, że od słów przeszli do czynów w myśl zasady: alkohol to twój wróg, więc lej go w pysk. Niestety, do walko przyłączyła się załoga barki, która, koniec końcem wylądowała na mieliźnie i ściągać ją musiał holownik. Ale wróćmy do hormezy.
Tu działa zasada: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Małe dawki alkoholu stymulują układ odpornościowy, tłumią układ nerwowy uspokajając (permanentny stres skraca życie). Działają kardioprotekcyjnie przyczyniając się do powstawania nowych naczyń krwionośnych w sercu, rozrzedzają krew. Alkohol w małych ilościach odchudza redukując tkankę tłuszczową oraz trójglicerydy w wątrobie. Chroni przed cukrzycą typu II, a co najważniejsze – hamuje inhibitor mTOR nie pozwalający organizmowi na oczyszczanie się oraz pobudza fokso - czynnik transkrypcyjny długowieczności.
Korzystna diaka to 14-18 czystego etanolu w przeliczeniu na masę mięśniową ciała u ludzi zdrowych (wykluczeni są chorzy na trzustkę, alkoholicy). Dawka toksyczna zaczyna się od 40 g wzwyż.

Emerytury
Ludzie starszego i średniego pokolenia uważają za najważniejsze w życiu emerytury. To duża pokusa zwłaszcza w tzw. resortach, gdzie emerytura jest wczesna z możliwością dorabiania. W innych zawodach, zwłaszcza tam, gdzie pracowano przez całe życie w upiornych warunkach, większość tej emerytury nie dożywała. Bo po to właśnie jest to świadczenie, by zabrać ludziom dochód i przekazać go strażnikom systemu, werbownikom i urzędnikom.
Emerytura to pomysł Bismarcka, który szykował się do zjednoczenia Niemiec i potrzebował na to pieniędzy, a przejęta przez inne państwa stała się „dobrem powszechnym”.
Po co Polakom są w takim razie potrzebne emerytury, skoro zaplanowane zostały tak, by większość ludzi nigdy ich nie otrzymała? Może na emerytury zabraknąć, bo trzeba będzie dać pieniądze migrantom, a los emerytów pogorszy się z dnia na dzień, co wywoła konflikt społeczny, w efekcie emeryci przegrają. Emeryci przeciwko sobie mieć będą tych resortowych, którzy zachowają lojalność wobec tego, kto im płaci.
Rząd działać będzie w imię samych szlachetnych celów, zaś celem istotnym będzie pozbycie się emerytów i przekazanie świadczeń, których żadne państwo nie zamierza przestać wypłacać, innym ludziom – przybyszom. I uczynienie z nich pretorianów nowego systemu. Odbywać się będzie ów proces przy fałszywych zapewnieniach kierowanych pod adresem żyjących coraz lepiej seniorów. Czego będą one dotyczyły? Tego co zwykle – że tak trzeba, by zachować kulturę, człowieczeństwo, święty spokój i przede wszystkim emeryturę, najważniejszą wartość dla każdego Polaka, który już od przedszkola myśli o tym, ile też uda mu się wydusić od państwa za trzy lub cztery dekady ciężkiej pracy.

Zapomniane Prawo Hendersona-Bohra
Niedawno, w rozmowie ze mną, dr Hubert Czerniak przypomniał, jak to jeszcze na studiach, podczas zajęć z ratownictwa, adiunkt pokazał chorego na sinicę, która nie ustępowała pomimo pompowania weń tlenu (O). Następnie zamiast tlenu podał dwutlenek węgla (CO2) i sinica ustąpiła.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że na skutek zmasowanej propagandy wielu ludzi dotknął obłęd klimatyczny. Uważają oni CO2 za wytwór Szatana co najmniej zapominając, o czym pewnie uczyli się w szkole, że CO2 jest, oprócz światła, warunkiem rozwoju świata roślinnego – fotosyntezy.
O dobroczynnym działaniu CO2 mówi prawo Henderskona-Bohra z 1904 roku: jeżeli dwutlenek węgla nie jest na wymaganym poziomie 5%, tlen „przykleja się” do hemoglobiny i nie jest uwalniany do tkanek i narządów, co wywołuje głód tlenowy, czyli hipoksję. Pisałem już o tym, ale powtórzę: dla prawidłowego dotlenienia organizmu potrzebny jest dwutlenek węgla „wypychający” tlen do tkanek. Jeżeli CO2 jest za mało, to tlen nie może opuścić hemoglobiny i przejść do tkanek.
Na tym też polega wyjątkowość normobarii, która zapewnia najlepsze ku temu warunki, zwłaszcza odpowiednie ciśnienie.
Wróćmy do wspomnianego obłędu. Celem narracji o „kryzysie klimatycznym” nie jest „ratowanie planety”, ale forsowanie polityki zgodnej z radykalnymi celami „zielonej agendy” - garstki niewybieranych globalistycznych elit reprezentujących interesy Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i innych organizacji pozarządowych. Osiągnięcie tych celów „klimatycznych” nieuchronnie będzie wiązało się z pozbawieniem społeczeństwa jego wolności i praw, o czym też już pisałem.

Suplementacja witaminowa
Jak wiadomo, zdrowy organizm, zaopatrzony we wszytko co mu potrzebne, działa prawidłowo i nie choruje. Dotyczy to głównie witamin, zwłaszcza witamin C, D3+K2MK7 oraz magnezu.
Specjaliści w medycynie ortomolekularnej, jak Abram Hoffer, Robert F. Cathcart, Frederick Robert Klenner i inni spędzili całe dekady na leczeniu ludzi dużymi dawkami witamin. Wszyscy oni zgłaszali to samo, mówili, że witaminy są lepsze od medykamentów, są bezpieczniejsze, prawie w ogóle nie mają efektów ubocznych, nikt nie umiera od witamin, są tanie, skuteczne i leczenie dzięki nim trwa krócej.
Dlaczego nie jest to powszechną praktyką? Jak zwykle chodzi o pieniądze – interesy producentów i sprzedawców leków. Ale też dlatego, że odżywianie nigdy nie było częścią szkolenia medycznego i nawet dziś – nadal nie jest. To z kolei pasuje firmom farmaceutycznym i wszystko jest w porządku. Lekarze to ludzie może nawet o dobrych intencjach, którzy wiele się nauczyli, są wiecznie zajęci i mają system przekonań, jak m.in. to, że jeśli czegoś nie wiedzą, nie jest to warte ich wiedzy. Reszta z nas ma równie problematyczny system przekonań, gdyż my wierzymy, że jeśli lekarz czegoś nie wie, nie warto tego wiedzieć. To jest obronna, wręcz zabunkrowana mentalność, że musimy korzystać z medycyny konwencjonalnej.
A jeśli konwencjonalna medycyna nie działa, nic więcej już nie można zrobić.
Jeśli ograniczysz opiekę medyczną do systemu jednopartyjnego napędzanego przez przemysł farmaceutyczny, a setki tysięcy czy milion ludzi nadal umiera rocznie – coś jest nie tak.

Wydania: