Jesteśmy uzależnieni? - czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury

Jeśli książka zaczyna się od tezy, że wszyscy jesteśmy uzależnieni, czy to indywidualnie czy jako społeczeństwo, ba, nawet jako ludzkość w ogóle, to taka myśl może zafrapować. Nie tylko przebić się marketingowo. Najpierw jednak pojawia się w nas odrobina oburzenia: mnie to nie dotyczy, nie jestem od niczego uzależniony, to nie o mnie. Tak na początek. Za chwilę jednak trochę (z czasem coraz więcej) racji autorowi przyznajemy. A ten autor to Richard Rohr, franciszkanin od lat medytujący nad stanem i rodzajami wiary wierzących i niewiary niewierzących. Żeby nie było tutaj zanadto wyznaniowo, to trzeba dodać, że są myśliciele, zupełnie świeccy, którzy dostrzegają w naszym życiu społecznym objawy typowe dla uzależnionych. Co mówią i piszą? Twierdzą, że wszyscy jesteśmy uzależnieni: od kultury, od mediów, od plotek, od wrzutek informacyjnych lub eksperckich stwierdzeń, a przede wszystkim od rutyny, jaka to pojawia się w codzienności. Ta ostatnia, zdaniem autora "Oddychając pod wodą", czyli rutyna w sferze wiary robi wiele niedobrego. O. Richard twierdzi na przykład, że kwestie transcendencji stały się tematami oczywistymi, o nich się nie dyskutuje otwarcie czy, nie daj Bóg, wspólnie przeżywa. Nie dociera się tu i teraz samodzielnie do ich znaczenia, najpierw indywidualnego, a później wspólnego. O nich się tylko poucza. I warto dodać - stawia wyjściowe warunki do spełnienia, żeby można określić kogoś jako człowieka pobożnego lub nie, naprawdę niewierzącego lub tylko niewierzącego z lenistwa. Richard Rohr, korzystając z programu Dwunastu Kroków, przeznaczonego dla ruchu AA, chce nam pomóc wyjść zarówno z indywidualnych, jak i ze społecznych uzależnień. Po co? Głównie dla odzyskania paru sfer człowieczeństwa, o których zapominamy, i o które, jego zdaniem, nie dbamy wystarczająco. Punkt wyjścia w programie i w propozycji o. Rohra to start z miejsca, które jest po prostu poczuciem, doświadczeniem bezsilności. Proste stwierdzenie stanu - już tak dalej nie dam rady. To podstawa i początek odchodzenia od uzależnienia. Każdego. Kiedy można tę próbę odejścia najbardziej odczuć? Kiedy w praktyce powiedzie się odejście od własnego utartego sposobu myślenia? I to w każdej sferze, nie tylko tej ściśle wyznaniowej. Na przykład politycznej. Kiedy opuścimy świat uzależniających pustych rytuałów? Co zrobić, żeby współpracować, a nie się współuzależniać - kolejne ważkie pytanie wyczytamy w książce założyciela Centrum Działania i Kontemplacji w Albuquerque. Zwróciliście uwagę na nazwę! Spójrzcie też na filmy z jego wykładami-homiliami na yt. Naturalnie wstępna teza-diagnoza ma swój pozytywny, franciszkański finał. Wyjście z osobistych uzależnień pomoże wyjść z uzależnień społecznych, twierdzi o. Richard Rohr. Sprawdźmy wśród nas. Na jakichś bieżących przykładach. Teza się potwierdzi, czy umiejętnie jej zaprzeczymy, udowadniając, że jako społeczeństwo jesteśmy jednak uzależnieni.
PS Warto dodać, że tłumaczem książki Richarda Rohra (kolejnej) jest Arkadiusz Korolik, mieszkaniec Bystrzycy Kłodzkiej.