Mietek Kowalcze: Suplementy czeskie. Odcinek II

Ludzka natura jest uniwersalna. Na taką prostą, wręcz banalną prawdę natykamy się dzisiaj jeszcze w paru miejscach, a dość często w filmie, na przykład w serialach. Po prostu. Wydają się one wtedy istotniejsze, kandydują do miana wybitnych, kultowych, a ich produkcją zwykle zajmują się tzw. kanały bardziej ambitne. Znamy kilka takich produkcji. W tym również naszych, polskich. Można, żeby nie robić konkretnej reklamy, ułożyć o trzech z nich takie proste zdanie: wataha belfrów zawiera pakt. Wiadomo, jakie to tytuły. Prawda? Ale ten cykl w "Gazecie Prowincjonalnej" szykuje nas do lipcowego Festiwalu "Góry Literatury" i do pasma czeskiego w nim, więc zobaczmy, jak sprawa (ambitnych) seriali wygląda w telewizji za miedzą. Ten poważny czeski serial, o którym będzie mowa w tym odcinku cyklu to "Pustkowie" (Pustina). Co w nim z uniwersalizmu spostrzeżeń, ocen, głębszego opisu charakteru człowieka? Odpowiadając należy rozpocząć od głównego scenarzysty, czyli od odpowiedzi nie wprost. Jak zwykle zresztą. Otóż jest nim Štěpán Hulík. Absolwent FAMU - uczelni, która niedawno współprezentowała w Kłodzku spektakl pasyjny. Tak tak, nie mylicie się to ten sam autor, który napisał scenariusz "Gorejącego krzewu", czyli filmu o Janie Palachu, a zrealizowanego z powodzeniem kilka lat temu przez Agnieszkę Holland. W czym, w jakich sytuacjach i zachowaniach ten młody twórca odnajduje generalny obraz człowieczeństwa? Rozumianego jako zestaw idealnych i kompletnie niedoskonałych, czasem okropnych cech, a obecnych w jednej osobie. Owa uniwersalna prawda o ludzkiej naturze odsłania się powoli - serial składa się z ośmiu odcinków - przed cierpliwymi widzami. W rozsądnym skrócie fabuła "Pustkowia" ma się następująco: oto nieduża miejscowość w północnych Czechach, w której rozpoczyna intensywną eksploatację odkrywkowego złoża polski inwestor. Czy mieszkańcy opowiedzą się za czy przeciw naruszeniu dotychczasowego spokoju i sielskości? Czy wybiorą tzw. intensywny rozwój gosodarczy? Spierają się ostro. I jak zawsze w takich sytuacjach z natury ludzi wyłażą, i to prawie dosłownie, te cechy, które są (w nas) najciemniejsze. Na takim ogólnym tle scenarzysta umieścił zaginięcie młodszej córki starostki - pani sołtys, czy pani wójt w naszych kategoriach. No i to, jak się można domyślić, stanowi motyw dopełniający obraz nas, ludzi, w natłoku pracy, obowiązków, kłopotów, sporów. Emocji. Uff. Mnóstwo tego. Zakończę tak jak przed tygodniem. Obejrzyjcie, koniecznie.
PS W następnym odcinku też będzie filmowo. I też serialowo. Mniej poważnie.