Mietek Kowalcze: Suplementy czeskie. Odcinek IX

Czytelniczki i Czytelnicy cyklu wiedzą, że pretekstem dla tych tekstów jest pasmo czeskie w czasie lipcowego Festiwalu "Góry Literatury". Oto mogę poinformować (z dużą radością), że jednym z czeskich gości będzie Marek Šindelka. Autor ważny, ze sporym dorobkiem mimo młodego wieku (rocznik 1984, debiut 2005), nagradzany - np. Magnesią Literą. Po polsku wydano dwie jego książki. W formie komiksu pojawiła się "Chyba" ("Błąd"), a późną jesienią zeszłego roku Wydawnictwo "Afera" wydało tom opowiadań pt. "Zostańcie z nami" w tłumaczeniu Anny Wanik - współorganizatorki Festiwalu. Prozaik znany jest dobrze publiczności wrocławskiego Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania. Ma więc już swoich polskich fanów. Dla "suplementowania" sięgnąłem do niedawnego wywiadu z nim - ukazał się w lutowym numerze "Literárnich novin". Zasadniczym powodem i tematem rozmowy Petra Nagy'ego z Markiem Šindelką jest ukazanie się jego powieści pt. "Unava materiálu". Tomu inspirowanego (dziwnie to brzmi) kryzysem migracyjnym w Europie. Naturalnie tutaj tylko kilka omówień, sugestii i myśli, żeby leciutko ukierunkować, a może skutecznie zachęcić do lipcowego spotkania (1 lipca późnym popołudniem). Zaczyna się mocno i jasno. Marek Šindelka nie wierzy, że literatura ma zdolność zmieniania ludzkich przekonań. Widać to zaś wyjątkowo ostro i boleśnie w naszych mniemaniach i stereotypach na temat uchodźców. Wystarczy krótkie szacujące spojrzenie i już wiemy, że fizjonomia i kolor skóry czyni z kogoś (oglądanego) osobę niepożądaną, ba, będącą zagrożeniem. Literatura tego nie zmieni. Tworzymy obraz świata, w tym zdanie o uchodźcach, z zasłyszanych kawałków, ze strzępków myśli, z newsów, które są tak budowane, żeby przykuć uwagę i skrajne emocje odbiorców, np. strasząc. Autor przyznaje, że bardzo go inspirują ważne bieżące tematy, a "niezrozumiała kumulacja nienawiści" wokół uchodźców sprawiła, że musiał sprawę podjąć i znaleźć dla niego formę artystyczną, nie dokumentalną. W jego przekonaniu najlepszą, bo namawiającą czytelnika do swoistej literackiej empatii i do bycia partnerem pisarza. Stara, czeska zresztą, myśl przekonuje, że najlepsze są te książki, które są niedopisane. Co to oznacza? To takie, które pozostawiają sporą sferę wolności dla emocji, rozumu i uczuć czytelnika. Jak się to Šindelce w "Unave materiálu" udało? Przekonamy się już w lipcu w festiwalowych rozmowach, a najdokładniej to przy lekturze polskiego wydania powieści. Na co liczymy.

PS Kusi nieco klawiaturę, żeby zacytować czeskie opinie na temat demokratycznej przegranej Polski w głosowaniu na szefa RE, ale autocenzura dodaje, że "Suplementy" są i litościwe, i nie zajmują się tzw. polityczną bieżączką.