PODRÓŻOWAĆ TO…WCIĄŻ SIĘ UCZYĆ – wycieczki SP w Krosnowicach
„Podróżując przez świat i poszukując piękna, musimy nieść je ze sobą, inaczej nigdy go nie odnajdziemy.”
Pod koniec roku szkolnego, zrobiła się ładniejsza pogoda, która sprzyja wycieczkom, zatem chętnie na nie wyruszamy. Są one bliższe i dalsze, ale klasy siódme ze Szkoły Podstawowej w Krosnowicach, tuż przed Dniem Dziecka i właśnie z tej okazji, wraz ze swoimi wychowawczyniami: paniami Gabrielą Furgałą i Anną Hnatów-Bielą, wybrały się na wycieczkę do… Kłodzka. Wydawać by się mogło, że to przecież miasto, które dobrze znamy, zatem cóż tam zwiedzać? Okazuje się, że nie tak do końca znamy jego historię, a nawet jeśli co nieco wiemy to i tak tej niezgłębionej wiedzy pozostaje cała masa.
Nasza wycieczka prowadziła na Twierdzę Kłodzką, gdzie stoczyliśmy „Grę o Fort”. Pogoda tego akurat dnia nie chciała nas rozpieścić, bo siąpił drobny deszcz, ale jak się szybko okazało, wcale nie pokrzyżowała nam planów. Rozpoczęliśmy od wysłuchania historii o początkach Ziemi Kłodzkiej, naszych najeźdźcach i początkowych granicach.
Następnie podzieliliśmy się na dwie drużyny, spośród których wybraliśmy króla i cesarzową, grenadierów, marszałków i biskupów, a także dwóch tajnych agentów, których zadaniem było utrudniać grupie wykonanie zadania.
W pierwszej kolejności musieliśmy przejść planszowym labiryntem, tak prowadząc pionek, by w 50 pstryknięciach kapsla wyprowadzić go z planszy. Za ten manewr oczywiście król i cesarzowa musieli zapłacić srebrnymi monetami. Jeśli żołnierz wygrał – drużyna odzyskała monety i zyskała nowe. Później strzelaliśmy do wrogów – oczywiście również kapselkami. Wrogami były ustawione na planszy klocki. Następnym etapem było obejrzenie ekspozycji muzealnych, ale też wysłuchanie historii o życiu w forcie i rodzajach broni palnej. Po zakończeniu krótkiej prelekcji nastąpił quiz wiedzy, za którą także można było uzyskać monety, czyli punkty.
Przeszliśmy żołnierską musztrę oraz pojedynkowaliśmy się w warcabowych rozgrywkach. Na koniec panowie przewodnicy podliczyli zebrane monety i wyłonili zwycięską drużynę. Ponieważ zabawa była przednia, uznaliśmy, że wygranymi są wszyscy i razem wytoczyliśmy na dziedziniec Twierdzy armatę, którą po naładowaniu prochem, odpaliła pani Gabrysia. Na znak, że uczyniła to perfekcyjnie – została umazana sadzą z armatniego prochu. Wystrzał był zacny, bo wszystkim jeszcze długo po nim dźwięczało w uszach.
To nie był koniec atrakcji, udaliśmy się bowiem zwiedzać podziemne korytarze i korytarze minerskie. Tu też słuchaliśmy wybuchów min oraz strzałów wrogów okraszonych suto dymem z prochu przedostającego się przez otwory w murach. Nie ominęła nas też podróż korytarzem skrzatów – odbytą na tzw. „kucaka” lub nawet na „czworaka” z uwagi na niski strop korytarza. Było ciemno, wilgotno i trochę strasznie, ale tak ciekawie, że każdy z ochotą wcisnął się w te podziemne czeluście.
Bardzo zadowoleni i bogatsi o nową wiedzę rozstaliśmy się z panami przewodnikami, których sposób opowiadania i poczucie humoru na długo pozostaną z nami i udaliśmy się na posiłek oraz lody. Wyszło słońce, bo i my byliśmy zachwyceni wycieczką oraz własnym towarzystwem. Wróciliśmy do domów w doskonałych nastrojach i z nowymi wiadomościami.
Tekst i foto: Anna Hnatów- Biela