Szaleństwo. Neutralność
Szaleństwo, jak podaje definicja – to psychoza, zaburzenie psychiczne, które psychiatria określa jako stan umysłu, w którym na skutek zakłóceń w postrzeganiu rzeczywistości – osoba ma trudność z odróżnieniem tego, co jest rzeczywiste, a co nie. Sposób myślenia osób dotkniętych psychozą ulega zwykle całkowitej dezorganizacji. Objawami mogą być m.in. fałszywe przekonania.
Zapewne Szanowni Czytelnicy zastanawiają się teraz, co też znowu wymyśliłam, względnie – czego znowu się czepię. Ano czepię się (podpadając co niektórym, jak sądzę) tematu – neutralny płciowo. Jestem osobą wyrozumiałą, osobą szanującą przekonania innych, osobą tolerancyjną wreszcie. Ale i ja mam swoje granice, do diaska! Co mnie tak wyprowadziło z równowagi? Australia mnie wyprowadziła z równowagi, postanawiając nie uznawać Karola III za swojego króla z powodu gramatyki. Australijski parlament uznając słowo „król” za zbyt męskie zastąpił go wyrazem neutralnym płciowo. Nowego monarchę Anglii na terenie Australii nie będzie można nazywać królem i używać w odniesieniu do niego męskich zaimków. Boże, widzisz a nie grzmisz! Jak mawiała moja Babcia (chociaż nie wiem czy poprawnie jest nazywać babcię babcią, może od teraz powinnam zwać ją podmiotem kochającym?). Wracając do króla/nie króla Karola III – będzie mu w Australii przysługiwał tytuł „podmiot sprawujący władzę wyższą”. To nie wszystko, decyzja australijskiego parlamentu na temat nadania nowego tytułu Karolowi III pociągnęła za sobą kolejne – wykluczone będzie nazywanie go „jego królewską wysokością”.
Król czy jak mu tam teraz – podmiot, to jednak nie koniec „szaleństwa”. Jest tego znacznie więcej – „szaleństwo neutralności płciowej” wkrada się otóż do książek! Nastąpił istny boom poprawek wprowadzanych w książkach nieżyjących już autorów. Powód? Nie urażać wrażliwości współczesnego czytelnika. Ładne nazwanie cenzury – nie ma co! Poprawiani są m.in. Ian Fleming, czy moja ulubiona pisarka kryminałów Agatha Christie. I tak przykładowo u Fleminga czarnoskórzy przestępcy uciekający przed Bondem w „Dr No” są tylko „gangsterami”. A u Christie w „Tajemniczej historii ze Styles” młoda kobieta „w typie Cyganki” stała się już tylko „młodą kobietą”, zaś we wszystkich książkach nowego wydania słowo „tubylcy” zostało zastąpione terminem „rodzimi mieszkańcy”.
Dla mnie to czyste szaleństwo. Dokąd zmierzamy z tymi modyfikacjami, pytam? Lada moment nazwanie kogoś po imieniu okaże się wykroczeniem, a nawiązanie do koloru włosów będzie grozić pozwem o zniesławienie. Poświęciłam trochę czasu i zagłębiłam się w słownik neutratywów języka polskiego. Po tej wielce zajmującej lekturze mogę powiedzieć tylko jedno – szaleństwo. Od teraz m.in. powinnam do męża zwracać się per małżonię; do kuzyna – kuzynię, a o krewnym mówić – krewne.
Nie wiem jak Państwo, ale u mnie moda na płeć i gender neutral – wywołuje kłopoty z postrzeganiem rzeczywistości i odróżnieniem tego, co jest rzeczywiste, a co nie. Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi, by wywołać szaleństwo, ale by zadbać o równość płci. Moda zachęcania wyjścia poza kategorie binarne, poza sztywny podział na kobiecość i męskość – zachęcanie do wolności w zakresie określania własnej tożsamości płciowej – nie powinna następować poprzez, mówiąc kolokwialnie: mieszanie w głowach lecz konstruktywną i co najważniejsze – przemyślaną strategię. Mam poważne wątpliwości czy stosowanie zaimków neutralnych płciowo tę przemyślaną strategię stanowi. Czy nie jest to jednak rodzaj irytującej maniery.